POŻEGNANIE Z BAJKĄ
Bajka musi kończyć się Happy Endem. I „Bajka na końcu świata” też tak się kończy. Dość powiedzieć, że bajka przestaje być postapokaliptyczną opowieścią. A życie Bajki bajką się staje.
„Miłej podróży, Wiktoria”, „Miłej podróży, Bajka” – takim dialogiem zaczyna się ósmy tomik serii tworzonej przez Marcina Podolca. Później psiak i dziewczynka ustalają, że widzą się po drugiej stronie. Przybijają piątkę i… Ruszają. Z postapokaliptycznej rzeczywistości wprost do naszego świata. By domknąć swoje perypetie. By trafić w miejsce, gdzie ich drogi skrzyżują się. I połączą na dobre i na złe.
Już nie na końcu świata, ale po końcu świata, który dla każdego oznacza coś innego. Dla Wiktorii to zapowiedź przeprowadzki, wyrwania z dotychczasowego świata. Dla Bajki – wizja spędzenia kolejnych, długich tygodni w schronisku dla zwierząt. Bycie razem sprawi, że pierwsza z bohaterek pokona traumę. W przypadku drugiej – schronisko stanie się tylko epizodem w życiu. Życiu, które dopiero teraz –jak już wspomniałem – bajką zaczyna być.
Trop, że Marcin Podolec zakończy swą serię we współczesnych realiach, mógł podsuwać spin off do serii, czyli tomik „Bajka i jej gang”. Tomik, gdzie to Bajka zagrała główną rolę, gdzie pokazała problemy, z jakimi się boryka. Tego, jak autor tłumaczy przeskok z postapokaliptycznej rzeczywistości do tej całkiem zwyczajnej nie zdradzę. Ale dla stałych czytelników raczej nie powinno to być zaskoczeniem. Tak samo, jak zaskoczeniem nie powinna być obecność w naszej rzeczywistości choćby Detektywa, Zmiennokształtnego czy zielonego dinozaura.
Z perspektywy czasu widać, że Marcin Podolec od początku miał swoją wizję bajki. Chciał poruszyć kwestię bezpańskich zwierzaków? Poruszył ją. Chciał zwrócić uwagę na fajerwerki, które dla zwierząt niekoniecznie są czymś fajnym? Zwrócił. Chciał pokazać rozterki dziecka w obliczu przeprowadzki? Pokazał je. Chciał podpowiedzieć rodzicom co zrobić, gdy dziecko poszukuje przyjaciela? Podpowiedział. I pewnie mógłby jeszcze kreować kolejne, postapokaliptyczne sytuacje. Mógł dorysowywać kolejne mniej czy bardziej odjechane perypetie Bajki i Wiktorii na końcu świata. Umiejętnie jednak powiedział sobie „stop” nie nużąc młodego czytelnika.
Jednocześnie zaś otwierając furtkę przed kolejnymi – ewentualnymi – przygodami. Już nie na końcu świata, ale w środku naszego świata. No bo co stoi – ewentualnie – na przeszkodzie, by dziewczynka ze swą psią kumpelą przemierzała współczesny nam świat? Chyba tylko wola autora… Choć – powtórzę kolejny raz – jako czytelnik star(sz)ego pokolenia chętnie znów przeczytałbym komiksowy reportaż czy para-reportaż stworzony przez Marcina.
Andrzej Kłopotowski
P.S. Marcin Podolec wrzucił ostatnimi czasy na FB, że "Bajka na końcu świata" doczeka się wersji filmowej.
autor recenzji:
Mamoń
16.03.2023, 23:07 |