CIĄGLE W SIODLE
Kolejny komiks z czasów PRL doczekał się kontynuacji. Tym razem to Binio Bill.
Binio Bill – dzielny szeryf z Rio Klawo, będący polskim odpowiednikiem Lucky Luke’a – to bez wątpienia jedna z kultowych postaci w polskim komiksie. Bohatera stworzył Jerzy Wróblewski. Kolejne przygody drukował w latach 80. XX wieku „Świat Młodych”. W ostatnich latach seria doczekała się reedycji za sprawą Kultury Gniewu. A teraz edytor ten idzie za ciosem i pokazuje… nowe przygody Binio Billa. W albumie „Binio Bill nadal w siodle” znalazły się komiksy, jakie między 2015 a 2022 rokiem drukował toruński magazyn komiksowy „AKT”. Postać wykreowaną przez Wróblewskiego wziął na warsztat Jarosław Wojtasiński. I – co ważne - dostał „błogosławieństwo” dzieci zmarłego w 1991 roku Wróblewskiego.
Graficznie mamy sztos. Wojtasiński czuje klimat Rio Klawo i Dzikiego Zachodu, gdzie rozgrywają się nowe przygody Binio Billa. Ten sam strój, ta sama fryzura, te same miny. I te same kolory. To Wojtasińskiemu się udało. Wszedł w kowbojskie buty Wróblewskiego bez uszczerbku dla postaci. Zresztą nie tylko głównego bohatera. Dobrze na planszach ma się też Dan. Dobrze ma się Rio Klawo. Wojtasiński ma też pomysł na nowe szwarccharaktery – jak bracia Bankoomat, próbujący dostać się do skarbca lokalnego banku czy meksykańskich rewolucjonistów. Fajnie wypada lokalny Grabaż wywołujący przypadkowo gorączkę złota, nie do końca odgadniony konstruktor Lui Ballon, czy też zielonooka panna Nelly, dzięki której pod dachem Binio Billa miejsce odnajduje pewien szop.
Jak wspomniałem, na album „Binio Bill. Nadal w siodle” składają się prace Wojtasińskiego drukowane wcześniej magazynie „AKT” (skrót od Asocjacja Komiksu Toruń). Siłą rzeczy są to więc krótkie formy, rozpisane i rozrysowane na kilka plansz. I z jednej strony dobrze, że zostały one zebrane w jeden album, który trafia do szerokiej dystrybucji. Do szerokiej, bo kilka lat temu autor własnym sumptem wydał większość prezentowanego tu materiału drukując album „Binio Bill. Nowe historie” w nakładzie zaledwie… 50 egzemplarzy! (jeden z nich stoi sobie na mojej półce, obok innych komiksów z Binio Billem). Z drugiej jednak strony chciałoby się, żeby Wojtasiński poszedł za ciosem i pokusił się teraz o dłuższą historię (czy dłuższe historie) z Binio Billem.
I tak, jak Sławek Kiełbus (bazując na fabułach Maćka Kura) kontynuuje „Kajka i Kokosza”, jak Paweł Gierczak tworzy nowe perypetie Tajfuna, tak Wojtasiński ma wszelkie predyspozycje ku temu, by ciągnąć dalej Binio Billa. Pozostaje tylko odwieczne – w polskim komiksowie - pytanie, czy będzie mu się chciało?
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
26.01.2023, 23:47 |