WYRÓWNAĆ RACHUNKI
W dziewiętnastym tomiku „Kimetsu no Yaiba”, co tu dużo mówić, dzieje się. Jak zawsze się dzieje. Dużo, szybko, konkretnie, całkiem, nastrojowo. Na nudę nie ma miejsca, na nowości też, ale zabawa jak zwykle jest udana. No ale co tu mogło się zmienić po niemal dwudziestu tomikach, kiedy seria bliska jest finału? Ważne jest, co zawsze powtarzam, żeby trzymać poziom. A ten jest na szczęście zachowany.
Walka Kanao i Inosuke z Większym Księżycem Drugim Doumą trwa! Celem jest nie tylko pokonanie wroga, ale i wyrównanie rachunków, ale przeciwnik okazuje się zbyt potężny. Czy jest szansa, by zwyciężyli?
Biją się w tym tomie. Tak to mniej więcej wygląda. No ale biją się w każdej części, od początku, jak na shounenowego bitewniaka przystało. Tu ktoś krwawi, tam ktoś płacze, czasem jakaś taka bardziej liryczna scena się pojawi, bo czemu nie, ta seria od początku miała w sobie jakąś taką kobiecą delikatność. No ale przede wszystkim jest walka, z pedałem gazu dociśniętym do deski właściwie od samego początku. Więc dzieje się dużo, szybko i przyjemnie. Dla tych, którzy – oczywiście – taki schemat lubią.
A ja lubię. Ostatnio na topie jest anime „Kimetsu no Yaiba”. Mówi się o filmie, który trafił do polskich kin – choć to nie film, a posklejane kilka odcinków nowego sezonu, zawsze to jednak coś dla fanów gatunku – ale ja osobiście wolę mangę. Bo lepszy klimat, ładniej to wygląda (w anime irytuje mnie używanie 3D czy nadmiar komputerowych efektów, które zabijają gdzieś po drodze nastrój, przyjemną prostotę i jakąś taką oldschoolową nutę pierwowzoru. Powiem, że gdyby to było zrealizowane, jak animce z lat 90., byłoby o wiele lepiej.
No ale o mandze miałem mówić, a nie anime, a ta jakoś tak nieźle mi wchodzi. I tak też wszedł ten tom. Okej, mogłoby być to krótsze nieco, ale wiemy, jak jest – podoba się, to seria się ciągnie. Ale nie zmienia to faktu, że jakość i poziom zachowuje cały czas ten sam. Są wzloty i upadki, czasem serię czyta się lepiej, czasem nieco mniej – nie będę mówił, ze gorzej, bo jakoś tak tego nie czuję – ale nigdy źle. Nigdy poniżej pewnego poziomu.
No i fajnie jest. Fajnie też będzie doczytać to do końca i przekonać się, co z tego wyjdzie. Okej, chyba wszyscy suę domyślamy, ale kto wie, czasem twórcy chcą nas zaskoczyć. Czasem im się to nawet udaje. A na razie zaskoczeń nie ma – kawał dobrej, shounenowej roboty, jak zawsze.
|
autor recenzji:
wkp
25.03.2023, 05:58 |