STRANGER IN PARADISE
I'm at the fashion party
I'm wearing fashion clothes
I'm putting fashionable powders up inside my nose
Looking at these fashion friends
Tryin' to make them fashion ends
Tryin' to touch that fashion paper
- Das Racist
Kolejna stara manga, którą Waneko wydawało w czasach, gdy ten typ komiksu w Polsce dopiero nabierał wiatru w żagle, wraca na sklepowe półki. To już trzeci (a nawet czwarty, jeśli liczyć zaczęte wtedy a niedokończone „CCS”) taki tytuł – i miejmy nadzieję, że nie ostatni, bo wtedy wyszło parę naprawdę wyśmienitych mang, które odświeżyć byłoby warto. No ale na razie mamy „Paradise Kiss” i jest się z czego cieszyć. Jeszcze niedawno, przy okazji premiery „Boys Run the Riot” wspominałem, że chciałbym powrotu „PK”, bo świetne było no i proszę, mamy. A po latach jeszcze bardziej doceniam ten tytuł i bawiłem się nawet lepiej, niż wtedy, gdy zaczynałem czytać go w odcinkach w „MangaMixie”.
Poznajcie Yukari. Dziewczyna, jak dziewczyna. Licealistka wiodąca nudne życie – nawet nie dla samej siebie, a dla matki, która ma swoje ambicje i jasne wobec córki oczekiwania. Jedynie jej wzrost i figura. No i właśnie od tych ostatnich dwóch elementów wszystko się zaczyna. Bo oto pewnego dnia zaczepia ją grupka ekscentryków, można by rzec. Jak się okazuje ekscentrycy to uczniowie Technikum Artystycznego, którzy będą brać udział w pokazie mody. A jak tu taki zrobić, nie mając modelki? No właśnie, więc kto, jak kto, ale Yukari będzie dla nich idealna. I tak zaczyna się… Właściwie to nie tylko wielka przygoda, ale też i w końcu prawdziwe życie dla naszej bohaterki. Ale czy wszystko pójdzie tak, jak powinno?
„MangaMix” to było pismo, które zaprezentowało nam kilka naprawdę wyśmienitych tytułów. Część z nich doczekała się potem pełnego wydania tomikowego, część nie, ale i tak mieliśmy okazję poznać sporo dobrego. „Video Girl Ai”, „GTO”, „CCS”, „Love Hina”, „Mars” i parę innych… No i „Paradise Kiss”. Fajne to było wtedy, choć josei to przecież nie docelowa dla mnie kategoria – szczególnie wtedy. Ale podobał mi się humor tej serii, jej ekspresja i szata graficzna. I nadal wszystko to do mnie przemawia.
Zabawna jest to seria, niewymuszona, a zarazem całkiem dojrzała w swym podejściu. Jest tu humor, jest dobre zaplecze obyczajowe, są fajnie skrojone postacie i świat mody. No i podoba mi się, że ta manga jest przegadana, ale w taki przyjemny sposób, że nawet kiedy ze stron atakują nas ściany tekstu – a atakują – nie jest to tekst pusty, coś wnosi i ciekawi. I może rzecz nie pędzi na złamanie karku, może stosunkowo nie wiele się tu dzieje (i niedługo, bo seria zamyka się na pięciu tomikach), ale za to satysfakcjonuje, wciąga i dostarcza bardzo przyjemnych wrażeń.
No i jak setnie jest to narysowane. Uwielbiam twarze, jakie robi Ai Yazawa, jakby wyciągnięte z jakiegoś mangowego horroru. Uwielbiam też całe to zagęszczenie na stronach, w kadrach, całe to bogactwo detali i klimat. Bo autorka nie żałuje nam czerni czy rastrów, a to wpływa na nastrój tej mangi.
Co tu zatem dużo mówić, polecam, bo warto. Fajna, dojrzała, ale jednocześnie też i nieprzesadnie manga dla tych, którzy lubią modę, obyczajówki i tym podobne klimaty. No i u mnie obudziła sentyment. Cieszę się, że „PK” wróciło – tym razem w końcu doczytam serię do końca.
|
autor recenzji:
wkp
21.03.2023, 06:14 |