SPY×PAST
Długo czekaliśmy na ten tomik „Spy×Family”, ale tak to jest, jak się dogania oryginalne wydanie. No ale w końcu jest i jak zawsze jest znakomity. No ja to uwielbiam, bawi mnie to, śmieję się ciągle, akcja mnie wciąga, a najlepsze i tak pozostają wszystkie te urocze sceny, które wypełniają historię. A zawsze jest ich multum, bo w końcu to ta najbardziej urocza z postaci jest tu wiodąca (choć w tym tomie mniej jej), a otaczają ją bohaterowie nie wiele tylko mniej ujmujący więc tak, super jest, co tu dużo mówić.
Opis tego tomiku nie zdradza zbyt wiele, ja też więc nie zamierzam, bo i po co. Świetnie się tą serię odkrywa samemu. Więc zostawiam Was z tym, co mamy oficjalnie:
W dzieciństwie mały xxxxxxxxx żył spokojnie z rodzicami. Bawił się z kolegami w żołnierzy, miewał drobne sprzeczki z tatą… Nawet nie podejrzewał, że ta sielska codzienność nie będzie trwała wiecznie.
Tajemniczy jest ten opis tego tomiku, jakiś taki poważniejszy. Zmieniła się seria? Ależ nie, przecież tu zawsze były poważne tematy – terroryzm, szpiegostwo, zamachy, zabójstwa… Ale zawsze wszystko to podane było w sosie zabawnych, lekkich i uroczych elementów. I nie inaczej jest tym razem. Początek, owsem, w trochę cięższe, poważniejsze nuty uderza, ale nie królują one długo. A cała reszta, sami wiecie, jaka jest.
Owszem, tym razem Anyi – najlepszej postaci serii – jest tu mniej i to wyraźnie się odczuwa. Ale kiedy tylko się pojawia, tradycyjnie zamiata i rozbraja nas swoimi minami. No a i akcja z jej „matką” też jest udana, ale inaczej po prostu być nie mogło. Fajnie za to, że dowiadujemy się trochę więcej o… Okej, nie chcę tu nic zdradzać, no ale fajnie jest i tyle. Jak zawsze, ale to już wiecie sami, w końcu mamy dziesiąty tomik, w tym momencie nikt nie zacznie lektury, więc…
Ale jeśli nie znacie, to musicie wiedzieć – choć chyba to dość jasne – że mamy to do czynienia z sensacyjną komedią, gdzie nie brak pomyłem czy kombinowania jak tu się wydostać z tarapatów. Jednocześnie mamy szkolne życie (choć nie bardzo w tym tomie) i rodzinne sprawy. Zwierzęce problemy też są, w tym tomie mamy tego trochę więcej i dobrze, bo to też jedna z tych rzeczy, które autentycznie nas ujmują. I tak płynie nam czas w tej serii, gdzieś między wielkimi wydarzeniami politycznymi, wybuchami, zakupami, wyprowadzeniem psa na spacer i sprawami wieku dziecięcego.
Dorzućcie przyjemne rysunki, które najgenialniejsze są, kiedy oddają mimikę Anyi. No i ładne wydanie też dorzucicie. I macie fajny komiks. Wart poznania. Może pierwszy tom serii dopiero łapał wiatr w żagle, ale rozkręciło się to wszystko i jest po prosu znakomite. Ot i tyle ode mnie.
|
autor recenzji:
wkp
22.03.2023, 06:00 |