WIDOKÓWKI Z DROGI PA3K
Kolejna seria z rysunkami Enrico Mariniego wraca na polski rynek. Po "Skorpionie" przyszedł czas na cykl "Cygan".
Tym razem w jednym grubasku dostajemy od razu komplet albumów z Cyganem w roli głównej (a także trochę dodatków). Fabułę serii napisał Thierry Smolderen, znany w Polsce również z albumu "Ghost Money". Osadził ją wokół drogi PA3K, czyli Podbiegunowej Autostrady Trójkontynentalnej łączącej Amerykę Północną z Azją i Europą. Wokół drogi bezprawia, przyciągającej i tych, którzy jako kierowcy próbują złapać kolejne zlecenia, ale i tych, dla których to miejsce zdobywania łatwej kasy i lokalnych porachunków. I właśnie na drogę PA3K Smolderen wpakował bohatera. To Cygan Cagoj który wielką ciężarówką przemierzają pustkowia.
Cygan to koleś, który nie przebiera w środkach. Giwery? Są. Solidnie skonstruowane auta, którymi można zwalczać przeciwności losu? Są. Piękne kobiety na – choć nie tylko – przystankach? Też są. I sceny są, bo „Cygan” to seria ze znaczkiem „Dozwolone od lat osiemnastu”. Cały cykl składa się z sześciu tomów. Trzy pierwsze - "Cygańska gwiazda", "Syberia w ogniu" oraz "Dzień cara" - rozgrywają się na północy Rosji. "Oczy czarne" to wycieczka do Niemiec. Z kolei "Białe skrzydło" i "Aztecki śmiech" są już Kaukaz i Ameryka Środkowa. Jak dla mnie „Cygan” mógłby skończyć się w połowie (choć rozdział piąty nawiązuje do początku). Później bowiem komiks nieco rozpada się. Rozumiem, że autorzy chcieli pokazać jeszcze inne miejsca z drogi PA3K. Jednak to trzy pierwsze rozdziały tworzą spójną całość i dopisywanie przez Smolderena ciągu dalszego można traktować jako odcinanie kuponów.
Jednak dzięki temu na prawie 400 (!) stronach możemy podziwiać niewątpliwy talent Mariniego. Ten szwajcarski Włoch (czy – jak kto woli – włoski Szwajcar) - urzeka dynamicznymi rysunkami, na których oddaje ducha akcji, w którą wkręcani są jego bohaterowie. W „Cyganie” wchodzi w świat krążowników szos oraz dosiadających swych ciężarówek życiowych popaprańców. Jak właśnie Cagoj. Jednocześnie doskonale wchodzi w klimat miejsc, które przychodzi mu rysować. Jeśli Rosja, to zimna i pusta. Jeśli Niemcy, to już multikulti zaś Kaukaz i Ameryka post-aztekowa to przepalone słońcem krajobrazy.
Podsumowując trzeba przyznać, że mimo małych uwag odnośnie fabuł cieszy, że Egmont przypomina w jednym tomie serię. Cieszy też, że przywraca na nasz rynek albumy ilustrowane przez Mariniego. I tylko sobie myślę co zaserwuje nam – pomijam cykl „Skorpion”, bo to już zostało zapowiedziane oraz premierową, drugą odsłonę „Noir” – w ramach przypomnienia dalej? Czyżby mieli to być „Drapieżcy”? Bym się nie obraził.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
04.06.2023, 23:44 |