KOLEJNE KŁOPOTY
Run Spencera rozkręca się coraz bardziej. W zasadzie to przekroczyliśmy już połowę tej jego opowieści – łącznie będzie piętnaście tomów – ale scenarzysta konsekwentnie ciągnie przed siebie ten wóz. I całkiem fajnie mu to wychodzi. Może już przywykłem do jego specyfiki, a może on nieco lepiej się w to wczuł, ale najnowszą część czyta się całkiem przyjemnie. I może nic to wielkiego, ale też i jakichś większych wpadek nie zalicza, więc jako stricte rozrywkowa propozycja dla fanów postaci sprawdza się przyzwoicie.
Peter ma pokręcone życie. Na wszystko brak mu czasu, chętnie by się rozdwoił, a może nawet i podzielił na więcej. W nauce szuka pomocy, ale czy znów nie skończy się to dla niego czymś jeszcze gorszym?
Tymczasem Jameson działa i zaczyna robić… podcasty. Do pierwszego z nich zaprasza zaś Spider-Mana i pojawiają się kolejne problemy. Jakby tego było mało, otwarte zostaje nowe kasyno dla łotrów i Pajęczak będzie musiał się w nim pokazać, a tu jeszcze Bumerang znów coś kombinuje i… Tak, Fiska też nie zabraknie, a to nie koniec…
Spencer swój run prowadzi tak, że konsekwentnie, krok po kroku prowadzi nas do wielkiego wyjaśnienia kim jest wprowadzona przez niego tajemnicza postać i co z tego wyniknie. A robi to w sposób, w jaki robiono w latach 80. i 90., czyli jak najdłużej odwlekając ten moment. I miało się tak złożyć, że jego run trwać miał sto zeszytów, ale skończyło się na 75. Ale i tak spora to liczba, a coś trzeba z przestrzenią pomiędzy zrobić. Sporadycznie więc podsyca ciekawość, dorzucając coś o tym tajemniczym gościu – choć można się domyślić, o kogo chodzi – przede wszystkim jednak rozwija życie Petera i coraz próbuje coś tam namieszać.
I nie inaczej jest w tym tomie. Kolejna rewelacja, kolejne drobne sprawy, kolejne śmieszkowanie, kolejna akcja i jakoś się to toczy. Tym razem przez trochę więcej stron, ale w podobny rytmie. Poprzednio szwankowała logika, teraz jest z tym lepiej, ale czasem czuje się, że za dużo tu wątków. Lepiej byłoby wniknąć w jeden, konkretny, a tak skaczemy między różnymi elementami i jakoś to leci. No i leci nieźle całkiem. Ale choć rzecz nie nudzi, i tak czeka się, by run Spencera już się skończył. Z drugiej jednak strony ostatnio poczytałem trochę runu Wellsa, który przejął serię po Spencerze, i to, co zrobił z MJ… Wnikać nie będę, ale wiele lepiej nie jest, a wątek naciągany i zgrzytanie zębami. A tu się nie zgrzyta, więc nie narzekam.
No i nie narzekam na rysunki, bo akurat fajne są. Do Ottleya też już przywykłem, a reszta wspierającej go ekipy wypada bardzo przyjemnie, czasem uderzając w miłe, oldschoolowy nuty. Więc sięgnąć można, jeśli jesteście fanami serii. Zawsze to kolejny Pająk do poznania i dołączenia do kolekcji. W starciu z wydawaną jednocześnie na rynku klasyką przegrywa, ale jako rozrywkowa opowieść środka sprawdza się całkiem nieźle.
|
autor recenzji:
wkp
01.06.2023, 06:00 |