NA RATUNEK KOTU!
Są mangi o kotach i… są mangi o kotach. W każdej z nich kot jest tym najważniejszym (z perspektywy kota jedyna słuszna opcja, prawda), ale różnica między nimi jest taka, że jedne traktują te zwierzęta dość zwyczajnie, jako kolejnych ciekawych bohaterów, o których można opowiadać, a inne wydają się być skierowane przede wszystkim – chociaż nie jedynie – do kociarzy. No i „Starszy pan i kot” to taka historia, którą pokochają co prawda wszyscy, ale właśnie przede wszystkim kociarze będą nią zachwyceni i najbardziej się w niej odnajdą.
Ratować kota! Kanada, Kuju i szef kociej kawiarni ruszają w sam środek akcji, by pomóc porzuconemu zwierzakowi i… Właśnie, do kogo trafi kociak? I co z tego wyniknie? A przecież są jeszcze inne kwestie do rozstrzygnięcia!
Mam kota – przyznaję się bez bicia. W sumie to z tymi zwierzakami od dzieciństwa mi jakoś po drodze, bo już od najmłodszych lat jakieś w domu były. Potem nie było, życie, ale od lat znów są. W sumie to jeden, ale… Okej, może i kota mam, więc opowieści o kotach doceniam, kiedy fajnie oddają to kocie coś, ten charakter, to zachowanie, te smaczki, ale kociarzem nie jestem. Daje mi to wszystko szansę na spojrzenia na takie kocie opowieści z perspektywy i kogoś w temacie siedzącego, i bardziej ogólnej i…
No właśnie, i co? A to, że „Starszy pan i kot” sprawdza się znakomicie na obu polach. Nawet jeśli nadinterpretuje wiele zachowań to co z tego, skoro jest to świetne, ujmujące, urocze i zachwycające. Masa w tym emocji, masa dobrej zabawy, bo nieodzowna logika czy urok kotów potrafią rozbroić i to jeszcze jak. Ale jednocześnie ludzkie relacje z nimi, wszystkie te zachowania kociarzy – a nawet wątki obok, o bohaterach, relacjach między nimi i rodzinnych sprawach – też mają w sobie konkretny ładunek emocjonalny.
Więc manga śmieszy i wzrusza. A ma jeszcze akcje, ma jeszcze niezobowiązujące humoreski-przerywniki i świetne rysunki też ma. Bo manga jest przeuroczo zilustrowana, ze znakomitą mimiką, świetnym uchwyceniem wszystkiego – od klimatu, przez smutki i radości dnia codziennego, po ekspresyjne kocie życia – i jakimś takim lookiem, który z miejsca wpada w oko. I naprawdę, jak się na to patrzy, chce się czytać.
Więc polecam. Kociarzom, bo się zachwycą, i tym, którzy może koty lubią, może nie, ale cenią sobie dobre opowieści obyczajowe, gdzie humor i wzruszenia robią swoje. Każdy z nich znajdzie tu coś dla siebie.
|
autor recenzji:
wkp
05.05.2023, 06:09 |