STRANGER IN PARADISE
Uwielbiam mangi z lat 80. i 90. XX wieku i z każdym kolejnym wznowieniem czy wydaniem tytułu z tamtych lat, cieszę się, jak dzieciak. No i jak dzieciak cieszyłem się na reedycję „Paradise Kiss” i lektura po latach pokazała, że słusznie. Ta seria, choć tematycznie to przecież nie moja bajka, nadal robi wrażenie, dostarcza świetnej rozrywki i jest całkiem dojrzałym, mimo iż często jakże absurdalnym i metafikcyjnym dziełem.
Dla Yukari poznanie ParaKiss było wydarzeniem odmieniającym całe jej życie. Nadal jednak nie wie, czego chce i jak chce to osiągnąć. Gubi się w tym coraz bardziej, a jednocześnie coraz bardziej pragnie tego wszystkiego. No i jeszcze jest on, George! Jest ten pocałunek i jest związek, który mógłby wypalić, ale...
Moda to nie moja bajka – nie ukrywam tego. nie interesuję się tym, nie kręci mnie to, nawet na filmach (bo jako miłośnik kina choćby takiego „Prêt-à-porter” Altmana nie mogłem nie obejrzeć) częściej nudziełm się, niż znajdowałem coś dla siebie. No a „Paradise Kiss” jednak do mnie trafiło. Jak? Dlaczego? I w ogóle?
Hm, może dlatego, że ta postrzelona ekipa od razu zjednała sobie moją sympatię. Ale myślę, że przede wszystkim z powodu prostego faktu – tak naprawdę „ParaKiss” to nic innego, jak komedia romantyczna. Moda jest ważna, ale to tematy uniwersalne, obyczajowe, całe to szukanie swojego miejsca, dążenie do spełnienia marzeń i miłość właśnie są tu najistotniejsze. A to to już całkowicie moja bajka. I chociaż główna bohaterka – okej, cała reszta też, co tu dużo mówić – jakaś taka nadekspresyjna, niegotowa na to wszystko i absurdalna, historia o jej losach jest fajnie dojrzała.
No bo tak, o uczuciach, o miłości i seksie nawet, mówi w naprawdę dorosły sposób. I nie wstydzi się tych tematów. Ale też i takim seksem na przykład nie epatuje. Do wszystkiego podchodzi ludzko, normalnie, zwyczajnie. I emocjonalnie. I właśnie te emocje to coś, co działa, co robi robotę i świetnie wchodzi. Ale te szalone, choć przecież bliskie ziemi przypadki bohaterów też swoje robią. I całe to gadanie – bo gadania jest tu masa, ale nie nuży ono, oj nie.
No i jeszcze te rysunki – super robota. Gęsto jest na kadrach, bogato, prosto, ale nastrojowo. Autorka nie boi się czerni, nie boi się zapełniania stron wszystkimi tymi drobiazgami i ekspresji też nie unika. Moda jest tu wyrazista i naprawdę dobrze rozplanowana, postacie charakterne – widać to w ich stylu, ale i w samej opowieści też wyraźnie się to dobija – i ogólnie charakter ma całość.
Więc sięgnijcie i poznajcie, nawet jeśli za modą nie przepadacie. Świetna, dojrzała seria obyczajowa, gdzie można się pośmiać i poemocjonować. Szkoda tylko, że to tak krótka seria.
|
autor recenzji:
wkp
09.06.2023, 05:50 |