ŻUL W BETONIE, CZYLI DZIADOSTWO PO RAZ CZWARTY
A co tam słychać u Alicji? Jak się miewa Kamil? Co porabiają Okoń i Piotrek? Nie. To nie są nowi bohaterowie „Na Wspólnej”. To postacie, na których Jakub Topor opiera czwartą odsłonę swego komiksowego „Dziadostwa”. Czwartą odsłonę serii komiksowej do bólu szczerej. Do bólu przesiąkniętej Polską, Polkami, Polakami. Polskością. Prawdziwą. W każdym calu.
Serię, w której czwartej odsłonie Topor znów porusza tematy, które Polki i Polaków uwierają. Które bolą. Które chcieliby schować przed światem. Ale wtedy przychodzi Topor i wyciąga je w swoich komiksach. Frajerzy z randkowych apek? Małżeńskie kłótnie o fajki? Rozmowy o pracę? Zarządy w korpo? „Świat nie wierzy łzom” Janusza Laskowskiego w samochodowym radiu? To wszystko tu jest.
Jest też Alicja, która pracuje „na słuchawce w jakimś gównokorpo od telefonów komórkowych”. Dziewczyna, której teraźniejszość to kolejne miłosne wzloty i upadki. Jest też Kamil szukający roboty w firmie Fall-Us. Są Okoń i Piotrek wplątani w zamieszanie wokół… zabetonowanego żula. Jest Polska tu i teraz. Nie ta z pierwszych stron gazet, internetowych witryn i serwisów telewizyjnych. Ale ta prawdziwa. Ta dziadowska. Ta z paździerza, g**na i tektury zbudowana. Ta połatana czym się da, poklejona naprędce i ta, której się elyty wstydzą.
I ja tę dziadkowską Polskę, tę pokazywaną przez Topora, dalej kupuję. I „Dziadostwo” traktuję jako tę lepszą – bo prawdziwą – odsłonę telenoweli. Dlatego też na początku przywołałem „Na Wspólnej”. Bo „Dziadostwo” to taka telenowela. Taki komiksowy tasiemiec, któremu należy życzyć, by trwał i trwał. Inspiracji, by go tworzyć bowiem jeszcze długo Toporowi nie zabraknie.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
01.06.2023, 23:31 |