NADCIĄGA CIEMNOŚĆ
To w sumie mogłaby być opowieść wyjęta ze świata „Skargi Utraconych Ziem”. „Ciemność” to komiks, w którym – podobnie jak w „Skardze…” - mroczna i jasna strona bohaterów wciąż się przeplatają.
„Ciemność” to dyptyk (w Polsce wydany od razu w jednym tomie) opowiadający o odstawionym nieco na boczny tor rycerzu Arzhurze i pięknej Islenie. O najemniku, który – za namową wiedźm Mae, Nae i Tae – bierze zlecenie, by uratować księżniczkę z mrocznego zamczyska. Sęk jednak w tym, że ani Arzhur, ani tym bardziej Islena nie mają czystego sumienia. Nie mają go też wiedźmy, które próbują wykorzystać naiwnego młodzieńca do własnych celów. Potwory bowiem różne mają twarze. I wcale nie ten jest nim, kogo tak zwą. Słowem – Islena wcale nie potrzebuje pomocy. A przynajmniej nie takiej, jak wydaje się na początku.
„Ciemność” jest historią, w której mrok i światło wciąż się przenikają. To opowieść o córce króla Gulvena, który przed laty został oczarowany przez Melirenę – demona zagłady. To opowieść o zauroczeniu, nienawiści, odrzuceniu, nakładaniu masek. To opowieść i wyrzutkach – i Arzhur i Islena muszą opuścić swoje miejsca na ziemi. Ale i o nadziei na lepsze jutro.
Hubert (znany u nas z albumu „Męska skóra” KLIK) podobnie jak Jean Dufaux we wspomnianej „Skardze…” stawia niejako pytania „Czy zło mieszka w sercu miłości?” oraz „Czy miłość mieszka w sercu zła?”. Takie przynajmniej nasuwało mi się skojarzenie w trakcie lektury. Dlatego komu brakuje „Skargi…” – choć nowe odcinki już widać na horyzoncie – w międzyczasie może sięgnąć po Ciemność”. I Hubert, i odpowiedzialny za warstwę graficzną Vincent Mallié proponują piękną acz mroczną baśń fantasy dla dorosłych. Baśń z egmontowym znaczkiem jakości „Plansze Europy”.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
18.09.2023, 22:46 |