KOLEJNA WALKA DOBIEGA KOŃCA
Kolejny wątek w „Kimetsu” dobiega końca. Jednocześnie zaczyna się nowy, tym razem już finałowy. No i co tu dużo mówić, jesteśmy w samym środku epickich wydarzeń, wielkich walk i wielkich problemów i to się czuje. Tu już nie ma miejsca na subtelności i spokój, wszystko zmierza do końca i ten koniec jest już za rogiem. A, jak na przedsmak finału przystało, fajnie to wszystko wypada, jest co poczytać i na co popatrzeć.
W końcu walka z Większym Księżycem Pierwszym dobiega końca! Zabójcy demonów w końcu zaczynają wygrywać, ale jakim kosztem? Ale jest jeszcze Muzan, który zaczyna działać i…
Cały „Miecz zabójcy demonów” podzielony jest na jedenaście story arców. No i ten ostatni, nazywany „Final Battle Arc” zaczął się… No już dość dawno temu, bo w tomie szesnastym. Zaraz, zaraz, powie ktoś. Przecież przed chwilą pisałem, że właśnie skończył się jeden wątek, a zaczyna nowy, teraz piszę o trwającym (i to trwającym już do samego końca) arcu, a przed nami jeszcze dwa tomiki przecież, to o co tu chodzi. A no mniej więcej o to, że ta „Final Battle” fabuła podzielona została na dwie mniejsze. I tak od tomu 16 do 21 mamy tzw. „Infinity Castle Arc”, a od 21 do 23 „Sunrise Countdown Arc”. No to tak w gwoli ścisłości.
Ale jednocześnie fajnie pokazuje to, jak rozległa jest ta opowieść, w której tkwimy w tym momencie. A co za tym idzie, hak mocno shounenowo-bitewniakowa. No bo chyba każda manga tego typu ma takie wielkie fabuły, sagi, story arci – różnie się to nazywa, zawsze chodzi o to samo. Epickie opowieści, które są jej sednem. No i fani to lubią, lubią te starcia toczące się przez setki, czasem tysiące stron i tego oczekują. No i to tutaj mają. Może i „Kimetsu” od początku szło nieco bardziej oszczędną drogą, szybciej przechodząc do konkretów i bardziej delikatnie wszystko traktując, ale w trakcie zmieniło się nieco i mamy takie właśnie historie, którym jednocześnie przecież nie brakuje wcale mocy, siły i brutalności.
I tak to właśnie wygląda. Jest typowo, ale fajnie, dynamicznie i bez grama nudy. Ma to też swój przyjemny nastrój, ma trochę krwistości – okej, znam shouneny, które mocniej i brutalniej pokazują takie kwestie, ale akurat „Kimetsu” nie musi, by fajnie wypaść – i bardzo sympatyczną szatę graficzną. Naprawdę jest na co tutaj popatrzeć i co poczytać. I na co czekać także.
|
autor recenzji:
wkp
04.08.2023, 06:00 |