JAZDA (AUTOBUSEM) BEZ TRZYMANKI
Nowy tomik „Spy×Family” pojawił się na rynku. i tym samym znów dogoniliśmy japońskie wydanie, a co za tym idzie, trzeba będzie dłużej czekać na ciąg dalszy. Bo wiadomo, zanim uzbiera się odpowiednio dużo rozdziałów drukowanych w magazynie, zanim potem skompilowana zostanie z nich kolejna część i zanim ta ukaże się najpierw w Kraju Kwitnącej Wiśni, a dopiero polskie wydanie dostanie zielone światło… No potrwa. Ale na razie mamy kolejny świetny tomik (a na listopad zapowiedziany „Fan book”) i jest się z czego cieszyć.
Yor udało się zaprzyjaźnić z żoną Desmonda, co dla misji Zmierzcha może okazać się kluczowe. Ale Anya nie chce zostać w tyle za „matką” i zaczyna działać – znów! – by zbliżyć się do Damiana. Szansą wydają się być plenerowe zajęcia, ale nikt nie spodziewa się, jakie niebezpieczeństwa będą czyhać na bohaterów!
Miałem kiedyś sen. Tak, wiem, już kiedyś ktoś tak mówił. Ale miałem kiedyś sen, taki konkretny o autobusie pełnym ludzi i jakimś źle czyhającym na nich na zewnątrz. Nic specjalnego, ale tak mi się przypomniał, kiedy czytałem ten tomik i świetną akcję z Anyą w jego drugiej połowie, gdzie mamy autobus, mamy zło a nawet walkę o przetrwanie mamy. I dzieje się tam, oj jak fajnie się dzieje, na coś takiego czeka się od początku tej części i dostaje to, co najlepsze. Zresztą ta sekwencja trochę przypomniała mi początkowe sceny z „Battle Royale”, co też jest jak najbardziej in plus.
A cała reszta? Mamy wszystko to, co w serii uwielbiamy. W końcu „Spy x Family” to komedia szpiegowska, sensacyjna, komedia akcji – chciałoby się napisać, że przede wszystkim, ale prawda jest taka, że w równej mierze mamy tu komedię o szkolnym i rodzinnym życiu. I wszystko to łączy się, spalta i dopełnia znakomicie. A przecież trzeba pamiętać, że rzecz ma w sobie paranormalną nutę, więc jeszcze ten dodatek trzeba mieć na uwadze – i fajnie on zawsze gra.
No i… No i wiadomo, akcja jest konkretna tempo udane, a i kilka bardziej dynamicznych czy spektakularnych sekwencji też się znalazło. Tradycyjnie Anya kupuje mnie totalnie i totalnie rozbraja – logiką, seplenieniem, a przede wszystkim genialnymi minami. No i nim czytelnik się obejrzy, odkrywa, że „Spy x Family” pochłonął już w całości, a jeszcze mu mało.
I jeszcze jest ta znakomita szata graficzna, niby prosta, niby dość sterylna (ostatnio sporo manga ma tak czystą kreskę, że widać w tym sporo komputerowego wspomagania, ale nadal ma to swój urok) a zarazem jednak dobrze pasująca do całości. I mająca w sobie coś – szczególnie tą wspominaną, acz wartą podkreślania mimikę Anyi. Więc bierzcie i czytajcie, bo warto.
|
autor recenzji:
wkp
25.08.2023, 06:03 |