CIENIE WCIĄŻ TEJ SAMEJ WALKI
Walka z cieniami trwa i trwa. I jest coraz bardziej mordercza, coraz bardziej dramatyczna i w ogóle. W skrócie: dzieje się i to na całego. Nie ma tu miejsca na oddech, co chwila coś się dzieje, pędzi to przed siebie, gna… I jak zwykle tym pędem nas porywa, wciąga, bawi. Jest mrocznie, jest krwawo, bez oszczędzania bohaterów, ale z lekkością, która sprawia, że naprawdę dobrze i szybko to wchodzi. I nadal ten horrorowy miks znanych motywów wciąga i bawi, jak powinien.
Walka z cieniami trwa. Bohaterowie starają się jakoś odwrócić los, coś zdziałać, walczą, ale jest coraz ciężej, problemów przybywa i… Do czego będą musieli posunąć się tym razem, by cokolwiek osiągnąć?
Co tu można napisać, jak nie to, że jest dobrze. Nadal ciekawie, nadal wciąga… Ja akurat ten schemat bardzo lubię, sentyment mam, bo przecież „Dzień świstaka” czy „Z archiwum X” to ja uwielbiam od niepamiętnych czasów, a tam takie rzeczy były (zresztą siedzę i stukam te słowa dzień po tym, jak obejrzałem komedię romantyczną „Nago”, gdzie też bohater wciąż przeżywa to samo). I tak ten sentyment to u mnie uruchomił się jeszcze bardziej, bo niby piszę o historii z „Latem” w tytule, a tu za oknem śnieg pada, jak w „Dniu świstaka” i jakoś tak fajnie się zrobiło…
No ale ja o tomiku miałem, więc… No akcja pędzi i jest iście samobójcza. Tu nie ma miejsca na zatrzymywanie się, na czekanie, tu trzeba już kombinować w pełnym pędzie, bo nie ma czasu. Ktoś co chwila zostaje ranny, ktoś ginie, wszystko się kręci, odwraca, pędzi, cofa i znów gna przed siebie… Bohaterowie nie odpoczywają, dla nas odpoczynku też nie ma, ale nie chcemy go. Chcemy płynąć a prądem tej rzeki i przekonać się, co będzie. Bo sytuacja jest coraz bardziej beznadziejna, a wiadomo, im bardziej beznadziejna, ty bardziej ciekawi nas, jak bohaterowie się z tego wyplączą. Bo wiadomo, wyplątać się muszą. A może nie?
Na razie jeszcze plącze się, oni się wyplątują, a przynajmniej próbują i tak to leci. Bywa boleśnie, bywa emocjonalnie i naprawdę przyjemnie. Są tu sceny, które niby zwyczajne, mają w sobie coś epickiego (jak główny bohater stoi z prętem… no od razu miałem skojarzenia ze „Stranger Things” i akcją z solówką na gitarze), są rzeczy takiej typowo shounenowe, ale i horrorowe. No jest, co być powinno, bardzo fajnie wykonane, bo rysunkowo to prostota, lekkość, klimat, z dobra dynamika i charakterystycznymi postaciami.
No i to właściwie tyle. Super się bawiłem, jak zawsze. Trochę sentymentalnie, trochę z dawką czegoś, co tylko ma w sobie ta manga. I nadal chcę więcej.
|
autor recenzji:
wkp
21.11.2023, 06:03 |