BOHATEROM I SUPERBOTATEROM CHWAŁA
Paradą wojsk ukraińskich na moskiewskim placu Czerwonym kończy się drugi, wydany tej jesieni LIkwidator. To "Likwidator. znów w Ukrainie", który ukazał się równolegle z albumem "Likwidator kontra Konfederaści" KLIK.
Tego, że Rysiek Dąbrowski wyśle swojego bohatera do Ukrainy można było być pewnym. Można było też być pewnym, że stanie po stronie Ukraińców walczących z raszystowskim najeźdźcą. A dokładniej rzecz biorąc ukraińskiej przyrody, która też jest ofiarą zbrojnej agresji wojsk Putina. Walcząc staje w jednym szeregu z supergrupą Ukraingers, w której składzie znaleźli się Wonder Żinka (czyli ukraińska Wonder Woman), Superzaporożec (czyli kozak-Superman), Ataman Ukraina (czyli Kapitan Ameryka znad Dniepru) oraz legendarny Duch Kijowa. A kiedy trzeba, wsparcie zapewniają jeszcze siły magiczne, jakie reprezentują Duch Machnowszczyzny oraz Ukryn - przedwieczny demon Dniepru ze starej, kozackiej legendy. Z taką ekipą wojska pod błękitno-żółtym sztandarem stawiające opór raszystom nie mogą przegrać. Są skazani na sukces nawet w starciu z Mechaniedźwiedziem Wagnera-Prigożyna!
W albumie (tym razem w pełnym kolorze) Dąbrowski zrobił to, czego można było się po nim spodziewać. Rozmontował putinowską Rosję, rozłożył ją na czynniki pierwsze, pokazując na czym zbudowane są jej podstawy i skąd biorą się imperialistyczne zapędy małego gnojka zasiadającego na Kremlu. Ukraińców z kolei pokazał jako superboherów. No bo i patrząc na to, co robią nie można ich nazwać inaczej niż superheroje! Superheroje z superwodzem Zełenskim na czele. Zełeńskim, któremu Likwidator podpowiada jak zakończyć raz na zawsze kwestię raszystów. I bynajmniej nie jest to radykalizm, o jaki podejrzewalibyśmy Dąbrowskiego....
Napiszę tylko od razu, że jedna ze scen może być dla wielu nie do przejścia. Uprzedza przed nią sam Dąbrowski pisząc: "Uwaga! Komiks zawiera najdłuższą scenę w historii polskiego komiksu". To rozpisana aż na 30 (słownie: trzydzieści) plansz scena wymiany zdań i poglądów z Aleksandrem Duginem, putinowskim ideologiem, neoimperialistą. Spokojnie, nie oznacza to, że gadka zajmuje cały komiks. Magiczne "END" pada dopiero na... 155 stronie. A później pojawiają się jeszcze dodatki - rysunki, szkice oraz gościnne arty Ernesta Gonzalesa i Przemysława Truścinskiego.
"Likwidator znów w Ukrainie" to jeszcze jedna komiksowa publikacja będąca swoistym hołdem oddanym Ukraińcom. Poprzednimi były antologia "Zwycięstwo/Peremoha" przygotowana przez twórców zza naszej wschodniej granicy oraz "Hootin Pooy" będąca undergroundową wariacją stworzoną przez autorów znad Wisły. Ja takie rzeczy kupuję.
autor recenzji:
Mamoń
02.11.2023, 23:25 |