ARAB Z PRZYSZŁOŚCIĄ
Ostatni już tom serii “Arab przyszłości” wyprowadza autora wreszcie na prostą. Pozbywa on się bagażu przeszłości i ciężarów, na jakie nie ma wpływu, by zacząć oddychać pełną piersią.
W poprzednich tomach Riad Sattouf skrupulatnie opisywał perypetie swej rodziny. Krok po kroku pokazywał swoistą odyseję i żonglerkę między Francją, skąd pochodzi jego matka a Syrią, będącą ojczyzną ojca. Pokazywał relacje między tymi dwoma odległymi światami. Wolnościową krainą nad Sekwaną i trzymanym w religijnych ryzach krajem na Bliskim Wschodzie. Z każdym kolejnym tomem różnice te stawały się coraz bardziej nie do pogodzenia.
Aż w końcu coś pękło. Riad wyprowadza się z domu, odcina matczyną pępowinę. Jest na swoim. Nie musi już spełniać niczyich oczekiwań, niczyich niespełnionych marzeń. Zaczyna żyć po swojemu. W swoim własnym środowisku. Środowisku komiksiarzy, dla których opowieści rysunkowe są powietrzem i chlebem jednocześnie. Bo jak inaczej nazwać Joanna Sfara, Christophe’a Blaina (tak, są tu obecni), autorów magazynu "Charlie Hebdo" a dziś też i Sattoufa?
Ale by do tego dojść, potrzebuje pomocy specjalistki. Do tego, by otworzyć głowę, by stać się naprawdę tytułowym "Arabem przyszłości" potrzebuje spotkań z psychoterapeutką i rozmów o tym, co w nim siedzi. Potrzebne są też dwa wstrząsające wydarzenia. Umrzeć musi ojciec zaś w Syrii musi wybuchnąć wojna domowa. Dopiero to pozwala na powrót skleić rodzinę i wskoczyć na właściwe tory.
Sattouf to prawdziwy Arab przyszłości. I z przyszłością. To przecież uznany twórca, który w ostatnim tomie swej autobiograficznej historii wspomina o tym wprost. Historii, która choć finalnie zajęła aż sześć tomów, to w trakcie jej lektury czytelnik nie był przynudzany. A wciąż zaskakiwany. Słowem - samo życie...
autor recenzji:
Mamoń
29.11.2023, 14:58 |