WSKRZESIĆ USHIO
Walka o letnie dni trwa. Już dwunasty tomik, czasu coraz mniej, zagrożenie coraz większe i w ogóle, ale autor wykorzystuje ten niewielki pozostały mu czas do maksimum. No i fajnie, bo tego tej opowieści trzeba. Dobrego żonglowania uciekającym czasem, a zarazem sporej umowności w wykorzystywani tego, co się dzieje, kiedy dzieje i jak mało jeszcze tego dziania się zostało. A poziom jest zachowany, zabawa znakomita jak zawsze, a wszystko to ani przez moment nie zawodzi. A i jeszcze ma w sobie sporo klimaty i uroku.
Shinpei działa, by wskrzesić Ushio. Ale Haine też działa i… Właśnie, komu się uda?
W „Summer Time Rendering” zdawało się, że osiągnęliśmy już poziom – i nastąpiło to jakiś czas temu – w którym czasu na działanie właściwie już nie ma. No i co dalej? A no stary jak świat zabieg – czyli to samo, nadal w podobnym tempie i z podobnym wykorzystaniem czasu. To trochę tak, jak z „Dragon Ballem”, który stanowi chyba najbardziej kojarzony przez fanów przykład. Tam w trakcie starcia na Namek do wybuchu planety pozostało kilka minut i… No i te kilka minut trwało jeszcze parę tomów (albo kilkanaście, kilkadziesiąt odcinków w anime). Jeszcze mocniej było pokazane to potem w serii „Dragon Ball Super”, gdzie przez dwadzieścia minut odcinka potrafiła mina np. minuta turnieju. Tu jest nieco inaczej, bo nie chodzi o upływ czasu, a uciekające szanse na cofanie się, ale… No jak się dotąd jakoś udawało, tak udaje się nadal ciągnąć to wszystko dalej, chociaż zdawało się, że czas powinien skończyć się już parę tomików temu.
Okej, rozpisałem się, a to miała być taka uwaga na marginesie, a tymczasem sednem tomiku jest konkretna shounenowa akcja. Podoba mi się, że w tej serii – od samego początku, aż do chwili obecnej – jest bardziej mrocznie, niż w większości podobnych mang. I że cała ta walka, która ma iście bitewniakowe korzenie, bardziej czerpie z horrorów niż z bitewniaków właśnie. Dzięki temu to, co się dzieje, nawet jeśli absurdalne, ma w sobie większą siłę przekonywania, niż gdyby bohaterowie władali konkretniejszymi paranormalnymi możliwościami. Ma to wszystko posmak gier wideo, gdzie można sobie wytwarzać odpowiednie do walki przedmioty etc., według konkretnych, fikcyjnych, niesamowitych zasad. I parę innych rzeczy też przypomina mi rozgrywki w komputerowo-konsolowe produkcje.
Ale to sprawia, że rzecz jeszcze mocniej trafia do grupy docelowej – czyli nastoletnich chłopaków. Oczywiście dla nich jest tu bohater, z którym mogą się identyfikować, są otaczające go piękne, seksowne dziewczyny, na które odbiorca może sobie popatrzeć, jest wciągająca akcja, humor, ale i przyjemny mrok podłączany z pewną dozą brutalności. Jest pewna zagadka. No i uroku sporo. A wszystko to podane w bardzo ładny od strony graficznej sposób. Ot fajna sprawa i tyle. Warto poznać, warto odkryć i dobrze się bawić.
|
autor recenzji:
wkp
26.01.2024, 06:19 |