END OF THE SUMMER
„Summer Time Rendering” właśnie dobiegło końca. I dobrze, bo zanim ta seria zatraciła swój urok, zanim miała szansę się znudzić, osiąga swój satysfakcjonujący finał i fajnie jest. jak zawsze, szybko, dynamicznie, z tym zaciąganiem w tekstach, starającym się oddać akcent bohaterów, z klimatem i fajną, shounenowo-horrorową akcją, która nudzić się nie pozwala. Więc może to i krótka seria, może i do pochłonięcia właściwie na raz, bo gadania nie mu tu dużo, może i oparta na znanych schemat, ale przyjemnie było i nie żałuję spędzonego nad nią czasu.
Wszystko zbliża się do końca. Shinpei trafił do świata Haine, a tu nadchodzi pora na ostateczne starcie. Kto wygra? Czy uda się odwrócić los i przywrócić spokój?
„Summer Time Rendering” finał. Więc i wspominek pora. No to po kolei. Temat podróży w czasie by naprawić coś to znany samograj, sprawa wyeksploatowana, w mangach także – tak na szybko wspomnę „Tokyo Revengers” czy „Orange” (z przełamaniem tego konceptu). A cienie podmieniające i mordujące ludzi? Z miejsca kojarzy się to z „Gdy zapłaczą cykady”. Tam też zresztą tematyka wracania raz po raz, swoistego „Dnia świstaka”, była eksploatowana jeszcze intensywniej, niż tutaj. Z tym, że to już n-te dzieło tego typu, bo niedawno mieliśmy niezłe „To my” Jordana Peele’a, który to pomysł ten, kolokwialnie mówić, zerżnął z „Mirror Image”, epizodu „Strefy mroku”. a to tylko kilka przykładów.
No ale autor tej mangi wziął i zrobił z tego coś bardzo przyjemnego, choć im bliżej końca tym z coraz większą domieszką chaosu. Co się jednak dziwić, Yasuki Tanaka to dawny asystent Hirohiko Arakiego (tak, tego od „JoJo's Bizarre Adventure”, które wychodzi od 1987 roku i liczy sobie jak dotąd ponad 130 tomów). I swoją drogą to właśnie u Tanaki asystentem był Kohei Horikoshi, autor „My Hero Academii”. Czyli sami dobrzy twórcy. I to dobre tu widać.
A sama seria? Survivalowy horror akcji – tak to w skrócie można nazwać. Skoro to shounen to główny bohater jest niepozornym gościem wmieszanym w wielkie wydarzenia, otacza go wianuszek mniej lub bardziej obdarzonych przez naturę, ładnych dziewczyn, a i starć nie brakuje. Tajemnice napędzające akcję co prawda już zniknęły, ale tempo do końca jest zachowane, a i na bardziej spokojne momenty też znajdzie się chwila, żeby odetchnąć, wiadomo.
A graficznie? No ładnie, prosto, ale fajnie, wyraziście, z dużą dożą czerni i fajnymi pikselowymi efektami, co trzeba nadmienić. A o co chodzi, to już zobaczycie sami. Nastrojowo jest i dynamicznie, postacie są wyraziste, a całość wpada w oko. No i warta jest polecenia, jeśli lubicie takie historie. Niby nic takiego, niby znamy to dobrze, a jednak okazuje się, że warto. Tym bardziej, że w tym tomie autor popuścił wodzy fantazji i jest widowiskowo i iście epicko. Jak na wielki finał przystało.
|
autor recenzji:
wkp
22.03.2024, 05:55 |