PIŁOMAN
„Chainsawman” tom piętnasty. Czyli dalszy ciąg niby tej samej serii, ale bardziej z bohaterką u steru, niż z tym bohaterem, który towarzyszył nam na początku. On też jest, nie przeczę, ale to na niej głównie skupia się opowieść i to widać. Ale przy okazji tak zwyczajnie fajnie to wychodzi, historia się broni i radzi sobie bardzo dobrze, ma szaleństwo i klimat, jest pomysłowe i chociaż to seria oparta na motywach, które mogłyby wypaść strasznie kiczowato, broni się jak cho…roba i każdemu miłośnikowi niekonwencjonalnych horrorów dostarcza porcji przyjemności, na jaką liczy.
Demon Upadku daje o sobie znać. Asa traci zaufanie do Yoru. Deszcz ludzi spada z „nieba”. Co tu się dzieje?
„Chainsawman” jest tym dla komiksów – bo nie tylko mangi, tak poprawnych serii nie ma wiele na świecie – czym dla kina grozy są wczesne filmy Raimiego albo Jacksona. Czyli niby horrorem, niby mrocznym, niby krwawym, ale takim samoświadomym, meta, z humorem i absurdem. Takim do dobrej, mocnej zabawy, jak metalowa muzyka ze śmiesznym tekstem (vide Okilly Dokilly) albo bawiąca się konwencją (Rob Zombie), gdzie można ostro, ale można i w sposób rozładowujący nagromadzone napięcie, emocje czy mrok.
Więc fajnie, że autor mimo pewnej zamiany frontu od kilku tomów, nadal trzyma poziom i robi dokładnie to, co lubimy. No i fajnie, że jednocześnie odświeża to wszystko. wciąż idzie w nieco nowe klimaty, bo nastolatki, szkoła, problemy wieku tego i tym podobne sprawy… Do tego dorzuca nieco innych odmian grozy, bo to już nie tylko porcja krwawego, niezobowiązującego i czasem dziwnego horroru akcji, gdzie dzieje się dużo, szybko, z flakami rozlewającymi się po stronach (zarazem i jakiegoś takiego uroku, tkwiącego zarówno w depresyjnej stronie historii, jak i tej podbarwionej czarnym humorem), ale też i rzecz bardziej… Hmm… Typowo horrorowe? Jak choćby deszcz ludzi spadających na pewną śmierć czy wywrócenie wszystkiego do góry nogami.
A i jak to jest świetnie narysowane, bo ja tę kreskę autora, która przypomina połączenie niechlujnego szkicu bardzo utalentowanej osoby, z realizmem i dopracowaniem, po prostu uwielbiam. To raz. Dwa, że z tomu na tom wypada to coraz lepiej, a sceny epickie, jakie widzicie w tej części, pełne detali, bogactwa tła i w ogóle doskonałego klimatu wpadają w oko i mają w sobie coś – moc zresztą też mają. W efekcie dostajemy coś, co naprawdę znakomicie wypada i świetnie wchodzi. I czego chce się po prostu więcej.
|
autor recenzji:
wkp
25.03.2024, 06:05 |