NIEBO I PIEKŁO
Ta manga próbuje udawać mangi Katsuhiro Ōtomo i to się czuje od samego właściwie początku. Widać tu też inne naleciałości i tym podobne rzeczy, ot choćby z Junjim Ito też to pewne związki ma, więc… Sami wiecie. Nie zmienia to jednak faktu, że ciekawie jest, że jest dobrze i całkiem fajnie, z klimatem, z nastrojem. Więc kogo ciekawi i te tematy lubi, śmiało może sięgnąć. Niby już to znamy, ale nadal na poziomie wypada to wszystko, a graficznie, mimo widocznej na każdym kroku prostoty, naprawdę coś w sobie ma.
Akcja dzieje się na dwóch polach. Zaczyna się w szkole, właściwie swoistym ośrodku, gdzie bohaterowie żyją, uczą się i w zasadzie nie zadają pytań na temat tego miejsca i co kryje się za murem. Dla nich to właśnie ta placówka jest całym światem. Ale pewnego dnia w trakcie testów jednej z chłopców widzi pytanie, którego na teście być nie powinno – i nie ma – ale które zaczyna rodzić w nim wątpliwości co do tego, jak naprawdę wygląda świat. Do tego koleżanka, która ewidentnie przejawia moce parapsychiczne, wie, że coś jest za murem i że są ludzie – wyglądający na dodatek jak oni – którzy już tu zmierzają…
No i rzeczywiście. Akcja przeskakuje do zrujnowanego Tokio, poprzez gruzy którego wędrują Maru i Kiruk. Ta dwójka chce dotrzeć do Nieba, którym ewidentnie jest placówka, a jednocześnie przetrwać w Piekle, jakim stał się zrujnowany świat. Ale co takiego się wydarzyło, że wszystko wygląda tak, jak wygląda? No i przede wszystkim dokąd to może doprowadzić ich wszystkich?
To, że autor inspirował się różnymi dziełami to żadna tajemnica. Sam zresztą tego nie ukrywa. „Złudne niebo” zrodziło się z zamiłowania autora do spacerów, w trakcie których wyobrażał sobie, że wędruje po postapokaliptycznych ruinach. Na te jego wyobrażenia nałożyły się inspiracje „Akiry” czy „Armored Trooper Votoms”, podlał to wpływami „JoJolion” czy prozą Yumeno Kyusaku, dorzucił coś z buddy movies i – tak w skrócie – powstało złudne niebo. I to widać.
Ta seria jest lekka, prosta i przyjemna. Czyta się szybko, jako że dialogów nie ma zbyt wiele, a całość cechuje się sporą prostotą i szybkim tempem. Jest zagadka, są ciekawe postacie o znajomym wyglądzie i inne składowe, które znamy i lubimy. Gra to wszystko na sentymentach, ma jakiś taki nieco otomowy feelign – nieco, bo nie tak ciężko, nie tak mrocznie i poważnie jest na stronach, humoru i swobody tutaj zresztą nie brak – i chyba właśnie dla sentymentalnych fanów takich tytułów jest to wszystko najbardziej skierowane.
A graficznie? Też prostota. Widać to po okładce, jak plakat do anime, widać w środku, bo wpływy Ōtomo (szczególnie w kreacji świata) czy Ito (jeśli chodzi o dziwne stworzenia) zostają uproszczone i dopasowane do autorskiego podejścia. Jest to zatem proste, ekspresyjne, ale wpada w oko i fajnie wygląda. A że i całkiem dobrze się czyta, kto te wszystkie wspomniane klimaty sobie ceni, może poznać.
|
autor recenzji:
wkp
18.03.2024, 06:13 |