ANYA FAMILY
W dwunastej części „Spy × Family” dzieje się… no więcej tego samego dobrego, co do tej pory. I fajnie, i super, bo kto nie chce więcej rozbrajających min Anyi, kto nie chce więcej jej wpadek. A reszta przecież też jest świetna, chociaż wiadomo, ja to dla tej kradnącej całe show dziewczyny (jak dla Człowieka Bułki czytam „Murcielago”) głównie sięgam po serię. Ale z jakich powodów bym tego nie robił, za każdym razem jestem zadowolony, usatysfakcjonowany no i chcę więcej. A na więcej, jak zawsze, trzeba czekać, bo my jesteśmy niemal na bieżąco z japońskim wydaniem, ale z drugiej strony czekanie podsyca apetyt, więc jest dobrze.
Po ostatnich wydarzeniach w życiu bohaterów wszystko zaczyna się w miarę normlanie i spokojnie. Do czasu. Tu Yor przychodzi coś do głowy, tam szpieg kradnie informacje. No i dzieje się!
Wielkim plusem tego tomu jest to, że mamy tu naprawdę dużo Anyi. Psa też jest sporo i sporo fajnego z tego wynika. Nie mówię, że reszta postaci jest zaniedbana, bo nie jest, ale tej bohaterki zawsze chce się jak najwięcej. A tym bardziej po takich akcjach, jak ta z autobusem z poprzedniego tomu, której echa wciąż tu pobrzmiewają. Oczywiście jest też akcja, dzieje się i poza Anyą, że tak to ujmę, a tomik ma bardzo fajny balans między tym, co komediowe, a tym, co dynamiczne czy sensacyjne. A cała reszta…
A no jak pisałem, cała reszta pozostała mniej więcej taka sama. W końcu seria to komedia szpiegowska, sensacyjna; komedia akcji – do tej pory bardziej balansująca między tym, a gatunkami traktującymi o szkolnym i rodzinnym życiu, ale teraz już w pełni zasługującą na swoje szpiegowsko-sensacyjne miano. Akcja jest konkretna tempo odpowiednio szybkie, a i kilka naprawdę dynamicznych czy spektakularnych sekwencji też się znalazło, tak samo jak i tych, w których dużo jest uroku, słodyczy czy typowej anyowej nieporadności, podlanych sytuacyjną komedią pomyłek.
Dzięki temu wszystkiemu „Spy × Family” tak dobrze wychodzi autorowi, a czytelnikom wchodzi. Jest tu wszystko, co obiecujemy sobie po przeczytaniu opisy i gatunkowej przynależności, a potem okazuje się, że jednak jest tego jeszcze więcej. I jest jeszcze lepiej niż myśleliśmy. Że te relacje miedzy bohaterami, te charaktery postaci, niby wyolbrzymione, ale jednak znakomicie oddające ich różnorodność, w końcu też klimacik niektórych momentów czy świetna szata graficzna… No wszystko to wypada tak, że się człowiek cieszy. No i ja się cieszę. Kolejne rozdziały tej fajnej rodzinnej sagi za mną, kolejne przede mną, w kinach też ma się dziać, bo film „Spy” tam trafi i to nawet na naszym rynku, choć znów w ograniczonej dostępności – więc… No jest na co czekać.
|
autor recenzji:
wkp
30.04.2024, 06:00 |