NA KŁOPOTY… PRAKTYCZNY PAN
Problemy sercowe? Nieudana gra wstępna? Wiara w bociana? Kryzys przyjaźni? Nadwaga? Nic strasznego. By przejść nad tymi – i wieloma innymi – problemami wystarczy sięgnąć po „Porady Praktycznego Pana”.
Po komiks firmowany przez Tadeusza Baranowskiego. Tego Tadeusza Baranowskiego, który przez lata śmieszył kolejne pokolenia młodych czytelników przygodami Orient Mena, Kudłaczka i Bąbelka, profesorka Nerwosolka i jego gospodyni Entymologii Motylkowskiej czy też Szlurpa i Burpa. Dla wielu zaskoczeniem może być, że śmieszył też starszych czytelników. Jeszcze w latach 70. dla magazynu „Razem” stworzył „Kącik porad praktycznych”. Cykl jednoplanszówek poruszających tematy ważne i trudne. Takie, które komplikują życie. Specem od rozwiązywania problemów był Praktyczny Pan. Męski odpowiednik Praktycznej Pani, której zadaniem było podsuwanie różnego rodzaju patentów piękniejszej części społeczeństwa. Typ obleśny, odrażający, a jednocześnie – jak i inni bohaterowie Baranowskiego – znakomicie wpisany w rolę.
I ów Praktyczny Pan w latach 1977-78 śmieszył czytelników „Razem” podpowiadając jak pozbyć się kataru, rzucić palenie, rozerwać się przy wędkowaniu czy zdobyć prawo jazdy. Ale też podając rozwiązania jak nie mieć dzieci czy rozkminiając powody wstępowania w tzw. związek małżeński. Po czym zniknął. Wrócił dopiero na początku XXI wieku, kiedy Baranowski – na potrzeby jednego z towarzystw ubezpieczeniowych – wskrzesił Praktycznego Pana. I stworzył jego wersję 2.0. By dalej tłumaczył, wyjaśniał, podpowiadał, pomagał… W znanej dla Baranowskiego (weźmy Orient Mena czy Kudłaczka i Bąbelka) stylistyce, gdzie obok siebie funkcjonują żarty słowne i rysunkowe.
Teraz Praktyczny Pan – zarówno w wersji 1.0 jak i 2.0. – został zebrany w jeden tomik. Dodatkowo uzupełniony został o kilka komiksów reklamowych (tworzonych na potrzeby m.in. ZURT-u, Centrali Rybnej czy Skupu Surowców Wtórnych), szkice czy rozmowę z autorem - m.in. o ptaszkach - przeprowadzoną przez jego żonę – Annę Baranowską.
„Porady Praktycznego Pana” dla wielu mogą być zaskoczeniem. Ale – paradoksalnie – dla tych, którzy w latach 80. zaczytywali się w tzw. dziecięcych komiksach Baranowskiego i do tej pory nie znali tego bohatera, wydane dziś mogą być dowodem, że komiksy tego autora niejako „dorastały” wraz z czytelnikiem.
Ciekawe dopełnienie Baranowskiego-komiksiarza.
autor recenzji:
Mamoń
05.04.2024, 00:19 |