„Posłuchaj mnie blachu,
lepszy Wlóblon w galści
niż snajpel na dachu”
O matko i córko. Że ktoś to w ogóle kupuje? Że ktoś to czyta? Okazuje się, że nasze społeczeństwo upadło już do cna, skoro ukazuje się tom piaty (!) serii „Dziadostwo”.
Na szczęście czterech poprzednich odcinków nie czytałem. Szczęśliwie przeszedłem obok nich. A i autora nie kojarzę. Pan Jakub Topor jest dla mnie osobą zupełnie anonimową… Był. Ale już wiem, że jego tfu(!)rczość będę omijał z daleka. I Wam też to radzę.
Zacznijmy od okładki. Ani ładna, ani zachęcająca do lektury. Jakieś trofeum myśliwskie w postaci łba dzika, kwiaty w wazonie, bocian, stopy w białych skarpetach i w klapkach, suwmiarka, kapiący super klej. Co to w ogóle ma być? Co ma piernik do wiatraka? Do tego drwiny z zakonnic (bo inaczej nie nazwę zaprezentowania niby-książki „Przepisy siostry Apostazji” i pokazanie fucka czytelnikowi już na wejściu. No bo i taki motyw pojawia się na tej okładce.
Że niby to zabawne? Że niby śmieszne? A ciekawe co by powiedział autor, gdyby ktoś zaczął naśmiewać się z jego wartości? Chyba, że autor wartości – jak dla każdego patrioty są to przecież Kościół, Żołnierze Wyklęci czy Papież-Polak Święty Jan Paweł II - nie ma? Wtedy współczuję… Ale co by powiedział, gdyby nagle ktoś wyciągnął w jego stronę dłoń z wystawionym ku górze palcem środkowym? Z pewnością byłoby mu przykro.
Jak i tym, którzy owe „Dziadostwo” muszą ścierpieć… Niby kosztuje to – okładkowo – 25 złoty. Właśnie „zloty”. Wydawca używa formy „złoty” zamiast „złotych” – pewnie marzy mu się już w portfelu euro stąd kolejna drwina. Cóż, zaapeluję, choć będzie to pewnie jak rzucanie grochem o ścianę. Więcej szacunku do tego, co dla Polaków jest ważne. W tym przypadku do złota. To jest złotych.
Zajrzyjmy do środka. Co my tu mamy… Jakieś barachło. Pseudokomiks, który ma niby pokazywać Polskę, Polki i Polaków. Niby, bo znów ma tyle wspólnego z realiami co piernik do wiatraka. Który z kolesi prosi ziomali o wspólne odstresowanie się przed randką z kobietą? Chyba tylko ktoś z marginesu. Kto żartowałby sobie z Fundacji Obrońcy Cnót Dziecięcych? Chyba tylko zły Polak. Kto drwiłby sobie z nazw polskich miejscowości, komu nie podobałyby się „Pierdziny”? Kto żartowałby sobie z pracujących na nadgodzinach? Kto stawałby w obronie tzw. feminatywów? Kto podważałby istnienie Boga? Kto może śmiać się z pracujących w fabryce surówek, w oparach colesława? Tylko buc.
A Topor to robi.
Na tym nie koniec. Kiedy jeden z „bohaterów” widzi plakat zapraszający na koncert Jana Pietrzaka „W obronie Polski” myśli sobie: „Ja pierdolę… ktoś go jeszcze w ogóle słucha?”. Odpowiem. Nie dość, że słucha, to jeszcze słucha ze zrozumieniem co nasz bard ma do powiedzenia. Dalej są żarty z Krzysztofa Zanussiegi, który – zdaniem Topora – mówi „chlussni bo ussni”. Widać, że nie słuchał nigdy mistrza, który nie zniża się do poziomu rynsztokowego. Rynsztok za to panuje w tym „komiksie”. Panuje w wulgarnych tekstach puszczanych przez (pseudu) hiphopowych fristajlowców. Przepraszam, cytowanie tych głupot byłoby poniżej poziomu. Do tego dochodzi jeszcze dlwi… tzn. drwina z osób, które mają kłopot wymową „Er”.
A rysować tak, jak pan Topor potrafi każdy. Ba, lepsze rysunki powstawały w czasach mojego studiowania na końcu zeszytów w trakcie co nudniejszych wykładów. Piąte „Dziadostwo” to jakaś pomyłka. Szkoda, że w moje ręce nie wpadł „Tom 1”. Wtedy nie zostawiłbym na nim suchej nitki. A tak… Przypadkowe, wkręcone przez autora i wydawcę osoby go kupiły. Później podobnie było z „Tomem 2”, „Tomem 3” i „Tomem 4”. Niestety. Tak było. Najwyższa jednak pora przerwać wkręcanie ludzi w dziadostwo. Dosłownie – czyli na złą rzecz – i w przenośni – czyli na komiks o takim tytule. Dość zachwycania się – przez tzw. recenzentów – rzeczami, które po prostu są złe. Są dziadostwem. W każdym calu. Ów tfurca nawet porządnej paginacji zrobić nie potrafi. Nie wie, czy robi stronę 11 czy 12 (kreśli, poprawia, znowu kreśli i poprawia numerek).
Podsumowując. Nie wiem, po co miałbym czytać wcześniejsze odcinki „Dziadostwa”, ani po co czekać na kolejny. zeszyt. Jeśli chcę zobaczyć prawdę, wolę włączyć telewizor i obejrzeć „Trudne sprawy”, „Pamiętniki z wakacji” czy „Na Wspólnej”. Sorry panie Topor.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Jakub! Tym razem ja sobie też zażartowałem. Łącznie z punktacją. Szacun.
autor recenzji:
Mamoń
17.04.2024, 23:10 |