POUKŁADAĆ PUZZLE JIGSAWA
Ciąg dalszy sentymentalnej podróży do początku lat 90. XX wieku. W kolejnym tomie serii „Punisher” spod szyldu „Epic Collection” znów dostajemy solidną porcję komiksów jakie przed laty publikowało wydawnictwo TM-Semic.
A to już czwarty tom, w którym pierwszoplanową rolę gra Frank Castle. Mściciel znany jako Punisher, który – po zamordowaniu rodziny – wypowiedział wojnę przestępcom wszelkiej maści. Poczynając od drobnych dilerów po wielkich mafiosów trzęsących tym światem. Na kolejny, grubielaźny tom składa się czternaście zeszytów regularnej serii oraz dwa dodatkowe wydawnictwa. Wszystkie pochodzą z lat 1990-1991. A w „epicowym” wydaniu dostały tytuł „Układanka Jigsawa”. Pamiętacie kolesia? Przypomnę. Jigsaw to świr, któremu pan Castle kiedyś zafundował face lifting, tnąc facjatę na prawdziwe puzzle. W historii tytułowej wraca, by wraz ze swym guru powstrzymać gatunek ludzki. Kto staje im na drodze? Wiadomo! Wiadomo też, że z potyczki, w którą włączają się siły nieczyste wyjdzie cało. Inaczej ciąg dalszy przecież nie mógłby nastąpić. A nie o to w Marvelu chodzi.
Dość jednak powiedzieć, że czytelnicy nie do końca byli przekonani do wprowadzania mistycyzmu w serii. Dowodem na to zapewnienie Mike’a Barona, że koniec z tym. Że skupi się już na strzelaninie. I po "Układance Jigsawa" rzeczywiście się skupia. Punisher strzela sobie w chwili, gdy system wodny Nowego Jorku jest zagrożony. Gdy natrafia na akademię, gdzie wojskowy kręci filmy porno czy gdy do rozbicia jest ekipa handlująca dragami. Każda z tych robót wymaga innego zaangażowania. Każda dzieje się w innych „okolicznościach przyrody”. Ale każda – w chwili, gdy zjawa się pan Castle – skazana jest na porażkę. I o to w tej serii chodzi. O sensacyjny akcyjniak, który zmienił patrzenie na stajnię Marvel, do tej pory znaną z trykotów. Trykotów, obok których pojawił się – porównując z perspektywy dnia dzisiejszego –taki Arnold Schwarzenegger czy Steven Seagal.
Graficznie – z kilku rysowników, którzy brali udział w punisherowym projekcie zebranym w „Układankę Jigsawa” na czoło wybija się Max Texeira (po prostu podoba mi się ta jego „szybka”, ekspresyjna kreska i zmiany w kadrowaniu). Prócz niego w tomie pojawiają się m.in. Bill Reinhold, Mike Harris, Neil Hansen czy Hugh Haynes. To pokazuje, że w przypadku serii „Punisher” zmiany były czymś naturalnym. Choć- powtórzę z tekstów o poprzednich tomach – z klasycznych zeszytów najlepiej wypadają te, które rysowali wspomniany Max Texeira oraz Wilce Portacio.
A teraz… Aby do grudnia. Wtedy ukazać ma się piąty tom klasycznego Punishera. A będzie to „Najwyższy wymiar kary”.
autor recenzji:
Mamoń
27.06.2024, 00:06 |