OPERACJA VIVALDI. CZYLI POWRÓT DO NORMALNOŚCI
Zetknęła się już z dżinem-parszywcem. Poznała, czym jest gniew lisa. Wie też, czego spodziewać się po szalonych owcach. A teraz Kalinka – bo o tej bohaterce mowa – i jej towarzysz Łysolek kończy wszystko (i całą resztę).
Czwarty i ostatni tomik perypetii dziewczynki z Doliny nosi właśnie zaskakujący nieco tytuł „Koniec wszystkiego (i całej reszty)”. Zanim jednak ostatni raz padnie „koniec” (i to też nie do końca), bohaterkę czeka jeszcze trochę niezwykłych przygód. Do tej niezwykłości autorzy „Kalinki” – to Thom Pico (scenariusz) oraz Karensac (pomysł i rysunki) – przyzwyczaili nas w trzech poprzednich tomikach serii. Zabrali w nich młodych (nie tylko wiekiem, ale też tych młodych duchem) czytelników gdzieś na prowincję, gdzie Kalinka odkrywała kolejne niecodzienne miejsca, postacie i zjawiska.
Jak babcię, która okazała się być królową lata. Jak lisa – króla jesieni. I jak armię owiec pod przywództwem Kosmatołaka, próbującą zakłócić życie bohaterów serii. W końcu wreszcie wspomnianego na początku dżina, który wprowadził sporo zamieszania w życie rodziców Kalinki. Pracującego w domu ojca (a jednocześnie honorowego członka Bractwa Kasztanowych Rycerzy) i matki, która próbowała ratować Dolinę – w której rozgrywa się fabuła – choćby przed inwazją ptaków.
W czwartej odsłonie przygód z doliny pełnej magii autorzy znów przywołują do życia dżina. Okazuje się być bramą do innego świata, gdzie Kalinka szuka ratunku dla świata, w którym przyszło jej spędzać szalone dzieciństwo. Dzieciństwo podporządkowane porom roku (stąd ten Vivaldi) oraz władcom poszczególnych pór. I kiedy wydawać by się mogło, że naruszoną równowagę już udało się przywrócić, okazuje się, że jednak nic z tego. Kiedy Król Zimy przekazuje koronę Królowej Wiosny ta zostaje dosłownie – zgnieciona. I trzeba znów stawać na głowie, by sytuację w Dolinie ratować.
Tym stawaniem na głowie jest wyprawa do innego świata, gdzie znajdują się m.in. tajemnicza kuźnia, chata kochanych potworów czy też Kraina Zbyszków z Leszków. Właśnie w tym innym świecie można wykuć na nowo Koronę Szczytów. Nie jest zaskoczeniem, że to zadanie jakie ma spełnić Kalinka. Rzecz jasna, że dopingowana przez ojca oraz zamieszkującą Dolinę właściwie od zawsze tajemniczą babcię. I wspieraną – w tym przypadku – przez małą diablicę Tolę, która okazuje się być kimś zgoła odmiennym, niż świadczyłby jej wygląd…
Ostatni tom cyklu (o tym za chwilę) domyka rok w Dolinie. Domyka cykl zmieniających się pór roku. Odpowiada też na pytanie wyjęte z polskiego romantyzmu co przemawia do nas bardziej – wiara i czucie, czy mędrca szkiełko i oko? Chyba wiadomo…
Domyka, ale podobno nie kończy spotkań czytelników w Krótkich Gatkach z Kalinką. A przynajmniej taki wniosek można wyciągać po napisie pod ostatnim kadrem, że to „koniec cyklu pierwszego”. A że mama Kalinki dostała nową fuchę w Japonii, chyba wiadomo, gdzie cykl drugi miałby się rozgrywać…
autor recenzji:
Mamoń
16.05.2024, 00:00 |