POŻEGNANIE Z JACKIEM
I to by było na tyle. Jeśli chodzi o serię „Jack z Baśni”. Księga trzecia, zbierająca rozdziały od 36 do 50 domyka temat żywota Jacka po tym, jak opuścił „Baśnie” i Baśniogród.
Zanim jednak padną słowa „Pokręcone gnojki postawiły na szekspirowskie zakończenie”, dzieje się. Te „pokręcone gnojki” to przede wszystkim Bill Willingham (to on stoi za „Baśniami” i Baśniogrodem), Lilah Sturges oraz cała rzesza rysowników, którzy dali sie wkręcić w ten projekt. Projekt zakończony iście szekspirowsko. Przyznaję i nic więcej nie mówię. Kto chce szukać – może sięgać po klasykę. Kto woli mieć odpowiedź na pytanie o przyszłość Jacka mieć podaną na tacy, niech sięga po trzecie tomiszcze z jego perypetiami.
Autorzy nie oszczędzają kolesia. „Jack wśród małp”, „Jack smok”, „Podniebne wilki”, „Przebity dziki człowiek” – to tylko niektóre tytuły rozdziałów składających się na ten tom. I jak na fabuły nawiązujące do serii „Baśnie” przystało bajkowość miesza się tu z fantasy, akcją, miłosnymi rozterkami i science fiction.
A wszystko po to, by Jackowi dopiec. By dowalić temu biednemu człekowi, który tylko postanowił odpocząć… Odkleić się od „Baśni”. „Jack z Baśni” się kończy, ale nie kończy się poznawanie twórczości pana Willinghama. Egmont wypuszcza właśnie na rynek „Bajania”. Jak smakują? Zobaczymy...
autor recenzji:
Mamoń
22.09.2024, 22:10 |