O ŻARŁOKU, KTÓRY POŻARŁ KOTLET POŻARSKI
Opowieść o żarłoku, który pożarł kotlet pożarski naprawdę istnieje. Młody czytelnik może ją poznać, gdy z którymś z rodziców zasiądzie do lektury nowej książeczki z cyklu „Poczytaj mi Borsuku Mruku”.
Ba, ów żarłok za kotlet nie zapłacił. Co jest punktem wyjścia, by zlecić poszukiwania delikwenta Borsukowi Mrukowi. Detektywowi, któremu nic nie jest straszne. Detektywowi, którzy rzuca wszystko i rusza na poszukiwania żarłoka. I choć niewiele o nim wiadomo –jedynie to, że był w płaszczu i kapeluszu – nie przeszkadza to Mrukowi w podjęciu śledztwa. Chyba nie muszę dodawać, że zakończonego sukcesem. I pewnym, niespodziewanym zwrotem akcji, o którym pisanie byłoby jednak zbyt dużym spoilerem
„Strasznie wielki żarłok” – tak brzmi tytuł drugiej książeczki z serii. Żarłok rzeczywiście jest wielki. Tak żołądkiem, do którego zmieści się chyba tak naprawdę wszystko, jak i posturą. Wielki jest też Maciej Jasiński, który nie dość, że regularnie dostarcza nowe fabułki do „Detektywa Misia Zbysia na tropie”, to jeszcze chce mu się kreować serię poboczną, w której o swoich detektywistycznych perypetiach opowiada Borsuk Mruk. Ten sam, który od dekady bawi czytelników komiksowej serii „Detektyw Miś Zbyś na tropie”. Tam pozostaje w cieniu gwiazdy, jaką jest Zbyś. Tu gra rolę pierwszoplanową.
Pierwszoplanową rolę rysownika dostaje w tym przypadku Tomasz Kaczkowski. W serii zasadniczej jest „tylko” kolorystą, nakładającym farbki na kreskę Piotra Nowackiego. Tu udowadnia, że rysunkowo – w kwestii komiksów i ilustrowanych książeczek dla odbiorców w krótkich gatkach – też ma sporo do pokazania.
autor recenzji:
Mamoń
22.07.2024, 23:32 |