NIECH ŻYJE WYOBRAŹNIA
Pół wieku temu zadebiutowali na łamach „Świata Młodych”. W kolejnych latach ich przygody moje pokolenie czytało i na łamach tej harcerskiej gazety, i na łamach książeczek. Z okazji złotego jubileuszu komiks „Jonka, Jonek i Kleks” zostaje zebrany w trzytomową edycję okolicznościową. Pierwszy z tomów jest już dostępny. I tylko można żałować, że tak pięknego wydania nie doczekała zmarła w 2018 roku Szarlota Pawel.
Twarda oprawa, „poodkurzane” nieznane do tej pory szerzej odcinki. Do tego okolicznościowe teksty, analizy, pojedyncze rysunki… Oto wydanie doprawdy godne jubileuszu. Wydanie, na jakie Jonka, Jonek i Kleks w pełni zasługiwali. Wszak to jeden z klasyków polskiego komiksu. A już na pewno klasyk dla roczników 60. i 70. XX wieku, dla których „Świat Młodych” - zaś chwilę później wydawnictwa spod znaków KAW i MAW - były głównym dostarczycielem komiksów.
Jubileuszowe wydanie zaczyna się odkurzoną historią „Jonka, Jonek i… Kleks” z roku 1974. To jeszcze czarno-biała opowiastka, rysowana przez Szarlotę Pawel dopiero wchodzącą w świat komiksu. Jak właściwie tę samą (różnice są) fabułę zilustrowała w roku 1980? Widzimy chwilę później. Dostajemy tu też reprint wydania albumowego komiksu „Przygody Jonki, Jonka i Kleksa”. Klasycznej książeczki, która powstała na bazie tego samego pomysłu, ale już w kolorze i w pełnym metrażu. Pełnym metrażem było też przypomniane tu „Porwanie księżniczki” (kto nie zaczytywał się w komiksie o ratowaniu pięknej Plum?). Do tego dostajemy trochę krótszych historyjek – jak „Pechowy magik”, „Na wakacjach”, „Kleks i złota rybka”, „Tajemnica VIIb” czy „Zuchowe sprawności”. I tu pojawia się ale…
Otóż wydanie jubileuszowe nie trzyma chronologii. Dochodzi więc do sytuacji, że skaczemy sobie dość swobodnie po przygodach Jonki, Jonka i Kleksa. By nie być gołosłownym. Zaczynamy w roku 1974. Chwilę później jesteśmy w 1980. Następnie wędrujemy do lat 1977 i 1978, by trochę stron dalej wylądować w roku 1989. I wrócić do 1979 oraz 1981. Znów skoczyć do 1990 i zakończyć tom historią z lat 1982-83, ale w wersji w roku 1985. Logiki w tym nie ma.
Choć mimo wszystko cieszy, że dostajemy serię „Jonka, Jonek i Kleks” w solidnym wydaniu. To zresztą solidna edycja kolejnego klasyka polskiego komiksu – po np. „Profesorze Filutku”, „Binio Billu”, „Kajku i Kokoszu”, „Tytusopedii” czy „Funkym Kovalu”.
CDN
autor recenzji:
Mamoń
30.09.2024, 23:55 |