OSTATNI TAKI SKORPION
Skorpion kontynuuje poszukiwania tajemnic rodu Trebaldich. Jednego z wielkich rodów Rzymu. Przy okazji „grzebie” w swojej przeszłości. Wszak i on pochodzi z Trebaldich.
W najnowszej odsłonie Armando dalej ściera się o sukcesję do schedy po ojcu ze swym „ukochanym” braciszkiem Nelio. Poszukując sekretów pozostawionych przez przodków trop wiedzę ich do dzisiejszej Umbrii – dawnej krainy Etrusków. Tajemnice wyjaśniające potęgę Trebaldich mają skrywać się w zamku Tarkwinio.
Oczywiście – podobnie jak w poprzednich odsłonach serii – po drodze Skorpion wpada w pułapki, (parę razy musi mocno pomachać swoją „szabelką”) wplątuje się w kolejne intrygi – również miłosne. A czasem musi stanąć oko w oko z efektem tychże miłosnych uniesień. Jednocześnie obok niego pojawia się tajemniczy „anioł stróż” i „anioł zagłady” w jednym, podążający jego śladem. Wizyta z Tarkwinio niewiele wyjaśnia. Pozostawia nas z nowym otwarciem, kierując losy serii w stronę Egiptu. Tam bowiem wraca znana z poprzednich odsłon cyklu Meja, która nosi w sobie kolejny, „skorpionowy” sekret…
W czwartym zbiorczym tomie serii dostajemy albumy nr 13 i 14 (poprzednio mieliśmy tomy po cztery rozdziały). To „Dziewiąty ród” oraz „Fałszywy wieszczek”. Stephen Desberg domyka w nich wątek walki o władzę wśród Trebaldich. I w sumie na tym „Skorpion” mógłby się skończyć (jedna ze scen nawet na to początkowo wskazuje). Ale nie – jak wspomniałem - scenarzysta zostawił sobie furtkę do ciągu dalszego. I ten ciąg dalszy już nawet powstaje. Na zachodzie ukazały się tomy 15 i 16. Ale już z rysunkami Luigiego Critone.
A to oznacza, że kolejne „Skorpiony” pozbawione bedą już eleganckiej kreski, jaką zapewniał Enrico Marini. Twórca doskonale odnajdujący się w różnych gatunkach – w tym przypadku w opowieści płaszcza i szpady. Przykładowe plansze dostępne w sieci pokaują, że jest czego żałować. Cieszmy się więc – póki możemy – „Skorpionem” w wydaniu Mariniego. I trzymajmy kciuki, by kolejne fabuły Desberga były na tyle mocne, by pociagnąć serię dalej, przy graficznym tąpnięcu, do którego – niestety – dochodzi...
autor recenzji:
Mamoń
25.11.2024, 21:26 |