|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

3837
Śpiąca Armia. Mątwy 13 VII 1666 [2010]
tytuł:
Śpiąca Armia. Mątwy 13 VII 1666
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
165 x 238 mm
rodzaj papieru:
offsetowy
rodzaj oprawy:
miękka
rodzaj druku:
kolor
liczba stron:
40
wydawca polski / rok wydania:
wydawca oryginału:
nie dotyczy
cena:
12,00 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [1]:

Mątwy 13 VII 1666 r. Haniebna bratobójcza krwawa masakra wojsk królewskich wpisała się w podręczniki historii, ale na owe czasy była jednym z pierwszych elementów brutalnego rozpasania się wolności szlacheckiej. Budowanej na intrygach, zamykającej drogę reformom państwa, a w długoterminowej konsekwencji przyczyniającą się do późniejszego upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Nad Notecią, kilka kilometrów od Inowrocławia doszło do konfrontacji pomiędzy wojskami rokoszan Jerzego Sebastiana Lubomirskiego z wojskami króla Jana Kazimierza Wazy. Liczniejsze wojska królewskie zostały rozgromione przez mniej licznych (15 tysięcy), słabiej wyszkolonych rokoszan. Armie rozdzielała bagnista, trudna do przebycia rzeka Noteć, możliwa do przekroczenia w miejscu brodu pod Mątwami. Siły królewskie dowodzone przez króla Jana Kazimierza, a tak naprawdę przez hetmana polnego-koronnego Jana Sobieskiego liczyły prawie 21 tysięcy żołnierzy. Na czele stało 3 tysiące dragonów, pod dowództwem króla, 4,5 tysiąca jazdy polskiej, pod dowództwem hetmana Jana Sobieskiego, 1 tysiąc dragonii i rajtarii litewskiej, pod dowództwem hetmana polnego litewskiego Michała Kazimierza Paca, zaciąg uzupełniało 7 tysięcy żołnierzy piechoty i artyleria składająca się z 30 armat. Armia w bezładzie, w tym krytycznym momencie bez ustalenia dowódcy przeprawy, lekceważąc oponentów i zaniżając ich siły, ruszyła do (ostatniego) boju.
Wydarzenia, jakie rozegrały się prawie trzysta pięćdziesiąt lat temu do dziś wzbudzają wśród historyków oraz regionalistów wiele emocji. Emocje spowodowane są nieścisłościami i przekłamaniami, które co rusz pojawiają się w kontekście owych zdarzeń. Błędy pojawiają się nie tylko w informatorach turystycznych, lecz przede wszystkim w niektórych artykułach i opracowaniach historycznych. Niestety w tą niechlubną formę wpisuje się komiks „Śpiąca armia (Mątwy 13 VII 1666)” z rysunkami Tomasza Kwiatkowskiego do scenariusza Włodzimierza Podczaskiego i Andrzeja Zielińskiego. Album wydany przez regionalnego edytora „Forza Cuiavia” nadal dostępny jest w księgarniach na terenie Inowrocławia. Aczkolwiek przed jego zakupem koniecznie przeczytaj ten tekst. Wydawnictwo dr. Katarzyny Podczaskiej stawiało sobie za cel przybliżanie historii Kujaw. Regionu wciśniętego pomiędzy Pomorze i Mazowsze, na którego rozwój miało wpływ osadnictwo z Wielkopolski. Kujawy od Mazowsza i Pomorza od niepamiętnych czasów oddzielają bujne lasy - a na linii Noteci, mimo bagien i rozlewisk ziemia była i jest żyzna, wręcz idealna do gospodarowania. Nic dziwnego, że kraina owa została bardzo szybko opanowana przez osadników, a Kruszwica urosła do rangi jednej z legendarnych stolic naszego kraju, czyli, miejsca tajemniczych rozgrywek między Piastami i Popielem. Opowieści z tych okolic pojawiły się w niejednym krajowym komiksie (np. autorstwa Grzegorza Rosińskiego, a także Andrzeja Nowakowskiego). Forza Cuiavia wzięła sobie za cel publikowanie książek i opracowań dotyczących tego regionu, a także w planach była seria komiksów dotyczących Kujaw.

Jak się okazało w praktyce, już ten album nie przysporzył edytorowi fanów. I nie chodzi o to, iż zajęto się tematem bratobójczej bitwy i zaprezentowania upadku oraz klęski wartości polski szlacheckiej. Akurat takie podejście wydawcy zasługuje na pochwałę. Gdyż z każdej narodowej porażki należy wyciągnąć wnioski, a pokazywanie tego w mądry sposób także za pomocą opowieści obrazkowej przyniesie wymierne korzyści i jest dobrym źródłem wiedzy dla młodych ludzi. Problem w tym, iż zawalono zbyt wiele spraw. Kłopot w tym, iż przez debiutanckie podejście wykonano ten zeszyt niechlujnie, a ilość niedociągnięć i przeinaczeń autentycznie niszczy ten tytuł pod względem wiarygodności. Z jednej strony tytuł ten reklamowany był przez edytora na spotkaniach, w lokalnych gazetach i mediach; „Niniejsza opowieść nie jest wierną rekonstrukcją wydarzeń, ale wizją bitwy, osnuta na źródłach oraz opowieściach zachowanych w pamięci i legendzie...". Za moment dodawano, iż jest to „pierwsza rysunkowa lekcja historii o bitwie pod Mątwami”. Cytując dalej wydawcę; „Bardzo dbaliśmy o zachowanie wszystkich szczegółów i realiów epoki”, „...a prace trwały rok”. Czytając te słowa - każdy spodziewałby się komiksu historycznego trzymającego się faktów, który odwołuje się do prawdziwych, udokumentowanych wydarzeń i osób z przeszłości oraz zostawia sobie w sferze fikcji literackiej warstwę dialogową. Niestety w „Śpiącej armii” nie zastosowano się do z góry nakreślonego założenia. Słowa słowami, a fakty faktami. Prawdę mówiąc można się krytycznie odnieść zarówno do każdej planszy z tego albumiku, jak niemal każdego 'faktu' podawanego nam przez jego autorów. Od odkopania grobów żołnierzy poległych w bitwie przez ekipę programu „Było nie minęło”, po błędne pokazanie charakterów poszczególnych postaci historycznych – tzn. braci Kościeleckich, samego króla, czy też jego kochanki Elżbiety Radziejowskiej. Pal licho, a nuż to wszystko wpisuje się w interpretację - poetykę komiksową, lecz jak przejść obok nadinterpretacji i wprowadzenia wymyślnych fantazyjnych historii. A to o stacjonowaniu wojsk, a to o modleniu się króla w inowrocławskiej farze przed kopią obrazu Matki Boskiej Boreckiej. Dzieła pochodzącego z przełomu XVIII/XIX w. Istne SF! Chyba się komuś epoki pomyliły. Scenarzyści i rysownik skancerowali to maksymalnie, a dalej jest jeszcze gorzej! Chęć wplątania na siłę w akcję komiksu miasta, zamku, klasztoru spowodowała tylko wielki bałagan fabularny, bo do samej treści bitwy owe miejsca niewiele wniosły. Najgorsze jest, że sam przebieg pokazania starcia został spaczony. Znającego sprawę (czytelnika, historyka, regionalistę) zaprezentowana interpretacja po prostu rozkłada na łopatki. Cisną się na usta niewybredne słowa. Najłagodniej zapisawszy „O w mordę”. Co to jest?! Zapominano o istotnych faktach np., że 12 lipca doszło do pierwszej potyczki podjazdów, a później w komiksie źle określono pozycje obu armii, plus do tego nieprecyzyjnie zastosowano miarę długości w milach! Kto zna przebieg starcia, układ geograficzny i miejsce bitwy od razu się zorientuje, iż lokalizacje, liczby i mile podane przez scenarzystów nie zgadzają się z rzeczywistością. Ma się wrażenie, że wszystko jest zrobione na szybko i niechlujnie i niezgodnie z prawdą historyczną. Kuriozum zupełnym jest użycie stwierdzenia: „Echa bratobójczej walki jedynej w naszych dziejach ojczystych przetrwały w pamięci ludu, który nazwał odnogę Noteci – Mątwą, jakoby od zmącenia wody krwią, a sąsiadująca z Mątwami wioska otrzymała nazwę Tupadły". Ręce opadają, gdy się czyta takie rzeczy, gdyż wymienione nazwy są dużo starsze i nie można je utożsamiać z tą bitwą! Sic! Fabularnie coś tu padło.

Pod względem rysunkowym jest odrobinę 'lepiej'. Komiks ten był pracą dyplomową studenta grafiki komputerowej z Poznania, Tomasza Kwiatkowskiego, który obronił go jako pracę licencjacką. Specyficzny realistyczny styl pod względem układu kompozycji prezentuje się dość ciekawie. Na pierwszy rzut oka widać, że artysta rozumie sztukę komiksu, lecz uważnie patrząc, spostrzeże się również kilka błędów perspektywicznych i anatomicznych. Zastosowana paleta barw i wybrana technika kolorowania jest miła dla oka. Zauważalne jest także, iż postacie króla Jana Kazimierza Wazy, hetmana Jana Sobieskiego oraz zdegradowanego hetmana Jerzego Lubomirskiego są wzorowane na ich portretach z epoki. Na niektórych planszach artysta zastosował technikę foto-kolażu i komputerowych chmurek nieba. Na szczęście zrobił to na tyle umiejętnie, iż zabieg ten nie razi, aż tak bardzo podczas lektury. Spalił na panewce plan doboru czcionek, gdyż dialogi pomiędzy bohaterami zapisano pogrubionym Comic Sans, a do opisów zastosowano Ariala. Wielkich walorów estetycznych nie prezentuje także sama okładka. Pierwotny, bardzo udany zamysł z tytułem na dole, został zamieniony na dziwny miks, z napisem jak z taniego horroru, do tego z niechlujnie umieszczonymi logami patronów.

W komiksie znalazło się również kalendarium najważniejszych wydarzeń z epoki oraz słowniczek archaicznych słów i zwrotów, a także plansza z opisem oprzyrządowania, uzbrojenia husarza. Pozytywnie można ocenić wstęp napisany przez Waldemara Chorążyczewskiego „O Polsce i Kujawach w przededniu bitwy...”. Aczkolwiek nie znajdziesz czytelniku równie fachowego naukowego opracowania dotyczącego głównego tematu, czyli samej bitwy, przyczyn rokoszu, a tym bardziej związanych z tym wielu ciekawostek. A choćby takiej, iż zaciężne wojska Jana Kazimierza były opłacone francuskim żołdem do końca lipca 1666 r. Między innymi z tej przyczyny, tak bardzo do starcia spieszyło się Wazie. Takich, czy innych nowalijek tworzących jakość opowieści obrazkowej i osadzonych na faktach nie odnajdziesz w tym zeszycie. W zamian dostaniesz kilka stron reklam okolicznych firm.

Podsumowując! Albumik „Śpiąca armia (Mątwy 13 VII 1666)”, w założeniu swym miał popularyzować historię regionu, a stał się, wbrew intencji tworzących owo dzieło, ale na ich własne życzenie, siedliskiem przeinaczeń. Starano się pokazać, iż rzeź mątewska powinna być przestrogą, wezwaniem do dialogu i zgody z adwersarzami, lecz uniwersalne rady (przesłania) nie przykryły błędów. Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, a taka „pierwsza rysunkowa lekcja historii o bitwie pod Mątwami” może przynieść więcej szkody niż pożytku. Nie polecam dzieciom, młodzieży, nie polecam dorosłym! Jeśli już go dostaniesz w prezencie, lub nabędziesz, koniecznie pamiętaj, iż niniejsza opowieść nie jest rekonstrukcją wydarzeń, ale wybitnie mocno fantazyjną wizją bitwy pod Mątwami.

autor recenzji:
Dariusz Cybulski
06.05.2015, 12:48

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1088]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5039768
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5039768