Zabójczy, bezlitosny, nieprzejednany, rzucający mięsem, wyszczekany, tajemniczy, brutalny, pro-ekologiczny, apolityczny, aspołeczny, kosmopolityczny, a do tego jak zwykle kontrowersyjny. Po prostu "Likwidator" w swojej kolejnej, chyba najmocniejszej z dotychczasowych, bo opartej na tragicznych faktach i fikcyjnych zdarzeniach, odsłonie. Mamy tu więc i sztuczną mgłę, i zmianę przyciągania ziemskiego, naciski na członków kontroli lotów, pilotów usiłujących odlecieć na zapasowe lotnisko, a także liczne grono polityków z ich przywarami i utrwalonymi stereotypami. Nie ma niesławnej brzozy, ale jest za to jeden niesławny dziennikarz z (za)parciem na szkło, są scenki z Krakowskiego Przedmieścia, imperator Putin gwałcący nieimperatora Macierewicza oraz tzw. "drugi Katyń".
W "Prawdzie smoleńskiej" Ryszard Dąbrowski jedzie po bandzie, szokuje, rozdrapuje rozdrapane rany i balansuje na granicy dobrego smaku, a często go przekracza. Ma dość (nie on jeden, zresztą) niekończącego się medialnego show zrodzonego z ludzkiej tragedii, narosłych z niego absurdów, niedomówień i nie boi się ich punktować w swój bezkompromisowy sposób. To widać. Widać też, że chyba trochę przejadło mu się używanie przez stworzonych przez niego bohaterów skomplikowanej polszczyzny, bo w najnowszym "Likwidatorze" jest jej mniej, dzięki czemu komiks absorbuje się jednym tchem. Jako wierny fan serii stwierdzę nawet, iż jest to najbardziej przystępny "Likwidator" ze wszystkich. Ale nie dla wszystkich. Specyfika serii, jej dyskusyjny humor oraz nawiązanie do rzeczywistej tragedii, zdecydowanie nie trafią do czytelników wrażliwych, a tym bardziej nie powinni sięgać po "Prawdę smoleńską" fanatyczni wyznawcy teorii spiskowych narosłych wśród samej katastrofy. I to nie tylko dlatego, że komiks jest wymierzony głównie w nich...
Po prostu do lektury każdego "Likwidatora" trzeba podchodzić z pewnym dystansem i w żaden sposób nie utożsamiać się z przedstawianymi postaciami i wydarzeniami - tylko wtedy lektura ma sens i może sprawić uwierającą przyjemność. Tak więc ci, którzy nie żywią względem wydarzeń z kwietnia 2010 roku uczuć ambiwalentnych mogą (i powinni) wystawić "Likwidatorowi: Prawdzie smoleńskiej" pałę, sam komiks jednak pod względem humoru i wykonania w skali sześciostopniowej dla mnie zasługuje na pięć plus (minusa daję za wcześniej wspomniany gwałt). To najlepszy "Likwidator" jest i basta!
|
autor recenzji:
Charles Monroe
16.02.2012, 19:23 |