Drugi "Biały Orzeł" to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z poprzedniego zeszytu, tyle że gorsza w treści. Tym razem do Captaina Poland, ups, co ja plotę, Białego Orła, dołącza Azrael, ups, to nie ta bajka, Rycerz Polski znaczy się. Oprócz Rycerza w historii pojawia się również mroczne indywiduum znane z ostatniego kadru poprzedniego zeszytu, a także jeszcze kilka innych postaci, obecne wydarzenia przeplatają się ze wspomnieniami (kolejne nowe postacie included) i, co tu owijać w bawełnę, na tych dwudziestu kilku stronach komiksu robi się dość ciasno. Zupełnie jakby autorzy chcieli opowiedzieć za dużo i za szybko. W każdym razie nadmiar postaci w drugim "Białym Orle" zaczyna przytłaczać, a sama akcja zaczyna podążać w mocno infantylnym kierunku. Wampiry, rycerz objawiający się w różnych epokach, gdy ojczyzna jest w potrzebie oraz końcowa teleportacja sprawiają wrażenie jakby wzięły się tu z innej bajki. Przeskakiwanie z poważnego (przynajmniej jak na komiks o superbohaterze) tonu do wyżej wymienionych jawnie baśniowych odwołań to chyba nienajwłaściwszy kurs, w którym dryfuje "Biały Orzeł". Ów kurs zowie się: "komiks dla najmłodszych czytelników". A przecież niewiele zabrakło żeby wszystko grało i śpiewało jak należy: bohaterowie parę razy rzucają dobrymi tekstami, jest świetna sceneria (tunel Dworca Centralnego), jest wielka polityka w tle. Twórcom jednak wyraźnie brakuje pomysłu który kierunek powinni ostatecznie obrać i piszą i rysują co im przyjdzie do głowy. Chyba przydałby się jakiś korektor treści, bo przecież "Biały Orzeł" zapowiadał się wcale nieźle. Oby tylko w ostatecznym rozrachunku nie wyszło jak zwykle, czyli nijak...
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.