Magazyn Karton był jednym wielkim pokazem demokracji w tworzeniu komiksów. Trafiały tu historyjki każdej maści, każdego typu i każdego gatunku, w rożnym guście, w krótkiej formie kończone puentą, w dłużej formie z perspektywą na kontynuacje. Na pewno każda z nich kreowana była z czystej przyjemności tworzenia, a nie stricte na zlecenie. Dlatego były tak dobre. Jedną z opowiastek, tak zwanych pełnometrażowych, wydawanych w numerach Magazynu Karton na przełomie 2009- 2011 roku było - "Byle do piątku trzynastego".
Gdy Bartosz Szytybor scenarzysta i Piotr Nowacki rysownik postanowili zebrać wszystkie historyjki w jedną całość, w jeden tom, do tego wsparli ich fanartami tacy artyści jak: Karol Kalinowski, Kamil Kochański, Marek Oleksicki, Marcin Ponomarew, Wojciech Stefaniec, Michał Śledziński, Przemysław Truściński, było wiadome, że album ten należy wpisać na listę trzeba go mieć i koniecznie zakupić, pomimo powtórki z rozrywki.
W środku tego tomiku (wydanego tylko w stu egzemplarzach) pierwszą rzeczą, która przeciągnie uwagę będzie: forma wydania, dodatki, ciekawie wykonana okładka, (w której jednak razi czcionka nagłówka), na drugiej stronie odręczny rysunek Piotra Nowackiego i numer albumu. Na trzeciej stronie okładki dostajemy dołączony oryginalny odręcznie narysowany kadr z komiksu, który po zakupie antyramy świetnie będzie wyglądał (wygląda) na ścianie. Na końcu bardzo przydatny kalendarz piątków trzynastego do 2024 roku!
Dla wszystkich, które jeszcze nie zapoznali się z fabułą, "Byle do Piątku Trzynastego" opowiada o perypetiach seryjnych morderców, którzy raczej nie są żywi, a przynajmniej fizycznie nie wyglądają na takich. Czwórka nieprzyjacielskich, "przyjaciół" mieszkających pod jednym dachem, czekających tylko na kolejny piątek trzynastego, określający ich cel żywota mordercy. Poświęcają cały swój czas i środki na to by uprzykrzyć sobie nawzajem życie, by z listonosza zrobić zombie, i by znaleźć zabójczą prace. Tu nie mogę nie wspomnieć świetnym fanarcie Karola Kalinowskiego, do przypowiastki o listonoszu. Pomysłowość scenarzysty nie ma granic, a tym bardziej przestrzeni, wyszukany gust wycieka jak posoka z jelit Fitlicza lub krzyk Voodo - wskrzesiciela zmarłych. Fabuła to wolna amerykanka i czysta pseudofilozoficzna destrukcja z przekleństwami w tle. Tak się rozpędziłem, iż nie przedstawiłem bohaterów "dramatu" tak więc Domator, Nurek i Łomowiec i oczywiście Fitlicz.
W tym miejscu wypada samo przez się napisać o wyglądzie bohaterów i rysunkach Piotra Nowackiego. Bez kozery to polski mistrz cartoonowego stylu, i to nie przesadzone określenie. Ma on swoją rozpoznawalną, charakterystyczną kreskę, umie w cartonowości zachować proporcje w kadrach i bardzo dobrze czuje się wybranej przez siebie stylistyce. Potrafi charaktery postaci odzwierciedlić w rysunku, pomimo budowania ich kreskówką. Widać w jego pracach luz w kresce, to że się bawi rysunkiem, przekazuje w swoich grafikach dużo pozytywnej energii i ciepła, które potrafi przenieść na czytelnika.
Jednak by nie było tak słodko, nie ciekawie wygląda w albumie efekt postarzania kartek. Zdecydowanie lepiej wyglądają tu komiksy zebrane w klasycznych zeszytach Magazynu Karton, na czystej czerni i bieli wszystko widać lepiej. Wyczuwa się także inspirowanie „Gangiem Wąsaczy” Marka Lachowicza. To akurat jest bardzo dobry wzorzec.
Podsumowując, albumik ten cieszy, bawi i raduje w prawie każdym aspekcie komiksowego bytu. Bartosz Sztybor i Piotrek Nowacki wyprodukowali, wykonali z polotem i humorem komiksowy diamencik. Zebranie tej mini serii w jedną całość pomogło w fabularnym odbiorze całości. Śmiech na pewno zagości na waszych ustach. Autorzy może czas na powrót do "Byle do piątku trzynastego"?!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
17.09.2013, 12:10 |