KOMIKS O ZMIERZCHU
Pierwszy tom komiksowej adaptacji bestsellerowego „Zmierzchu” skończył się w połowie wydarzeń opisanych w pierwszym tomie tej sagi. Teraz nadszedł czas dokończenia opowieści o początkach miłości Belli i Edwarda, a także rozstrzygającej walki z pierwszym prawdziwym złem, jakie staje na ich drodze.
Nic nie zapowiadało, że tak wszystko się potoczy, a jednak! Wyalienowana Bella, która z trudem odnalazła się w nowym miejscu, jako szara myszka, nie mogła mieć szans u szkolnego przystojniaka, Edwarda, który za zimnym obliczem skrywał wielki sekret. Tak się jednak złożyło, że połączyło ich uczucie, a teraz są parą. Co to oznacza w praktyce, nikomu nie trzeba mówić. Nadszedł czas by Bella dowiedziała się szczegółów największego sekretu rodziny Edwarda oraz bliżej poznała poszczególnych je członków. Ciepłe przyjęcie z ich strony nie wyklucza jednak niebezpieczeństwa. Wszyscy krewni ukochanego dziewczyny – z nim samym na czele – są bowiem wampirami. Jednak ich obecność jest najmniejszym z problemów. Nastolatce zagraża coś o wiele poważniejszego…
Jak to jest z tym komiksowym „Zmierzchem”? Jak się prezentuje i dla kogo jest przeznaczony? A także czy można czytać go niezależnie od pierwowzoru? Pytań w kwestii adaptacji zawsze jest wiele. Przygody Belli i Edwarda w wersji graficznej trzymają się bardzo wiernie litery pierwowzoru, chociaż autorka tak czy inaczej musiała zdecydować się na pewne uproszczenia względem powieści. Na cięciach (bardzo niewielkich zresztą) nie ucierpiała akcja, jeśli już mniej jest tutaj dialogów, a więc i przemyśleń Belli także. Natomiast wszystko to, co w serii najważniejsze – co rzesze fanów pokochały, a rzesze przeciwników znienawidziły – pozostało.
Scenariusz więc to ta sama opowieść dla nastolatek o miłości szarej myszki i nieśmiertelnego, groźnego z natury, acz dobrego z wyboru księcia z bajki. Książę jednak odpowiedni dla współczesnych czasów, gładki, wypielęgnowany, zimny i zawarty w ramach grozy, którą w większym bądź mniejszym stopniu lubią nastolatki. Jest tu naiwność, jest prostota, jest też spełnienie pragnień dziewcząt, którym marzy się szarmancki ideał jakże inny od otaczających ich chłopaków.
Graficznie także jest prosto. Young Kim skupia się przede wszystkim na twarzach, tło pozostawiając do wypełnienia zmodyfikowanym komputerowo zdjęciom. Pójście na łatwiznę? Tak, ale Kim udowadnia też, że potrafi rysować. A utrzymana w mangowej stylistyce całość, trafia w gusta nastoletnich odbiorczyń.
Jeśli lubicie sagę „Zmierzch”, komiksy są dla Was tym samym czym filmy – czymś co poznać powinniście (powinnyście?) koniecznie. Sięgnijcie więc i przekonajcie się, jak wygląda graficzna interpretacja bestsellerowej powieści.
|
autor recenzji:
wkp
08.07.2016, 07:48 |