Goliat to pechowiec. To pech chciał, że jest większy, niż reszta jego ziomków. I właśnie dlatego zostaje wybrańcem. Zostaje wytypowany przez Filistynów, by stanąć pomiędzy dwoma górami i wzywać na pojedynek przedstawiciela Izraelitów. Czy to bohater? Komiksu o tytule „Goliat” tak.
Ale tylko komiksu. W rzeczywistości Goliat to nieszczęśnik. Wyrwany zza biurka, za którym najlepiej się czuje. Wtłoczony w zbroję z łusek, ze spiżowymi nagolennikami, obdarowany spiżową włócznią i wiernym giermkiem. Wystawiony, by udawać bohatera. W jednym z kadrów słyszy: „Wyglądasz jak bohater. I masz tylko UDAWAĆ że nim jesteś, dopóki wróg się nie ugnie. Tak naprawdę nie będziesz walczył. To wojna psychologiczna”. Wojna, która polega na tym, że Goliat dzień w dzień ma wykrzyczeć w stronę Izraelitów: „Jestem Goliat z Gat, bohater Filistynów. Rzucam wam wyzwanie. Wybierzcie człowieka, niech zejdzie do mnie do walki. Jeśli zwycięży mnie, zostaniemy waszymi sługami. Jeśli zaś ja go zwyciężę, wy zostaniecie naszymi sługami.” Proste.
I znane. Z biblijnej przypowieści. Ale w niej to Goliat był tym złym. Dobrym – Dawid. Tom Gauld zadrwił sobie z dobrze znanej historii. Odwrócił role. Postawił na Goliata. Wysokiego na sześć łokci i jedną piędź najgorszego szermierza w oddziale. Wielkoluda o gołębim sercu, który nad wojaczkę wybiera wypełnianie papierków. Wielkoluda, o którym jednak wszyscy mówią, że potrafi krzesać ogień samymi spojrzeniami, powala wielbłąda jednym ciosem, żywi się kamieniami i ma ogromnego… Choć to nie jest do końca powiedziane :) Wielkoluda znudzonego ciągłym wychodzeniem w dolinę, nawoływaniem przeciwnika, czekaniem. W końcu wielkoluda, którego nie sposób nie polubić. Prawda jest taka, że to jego z planszy na plansze obdarowujemy coraz większą sympatią. Aż w końcu na scenę wkracza Dawid i kończy opowieść tak, jak wszyscy chyba znakomicie wiedzą.
Siłą komiksu jest warstwa graficzna. Przypominająca obrazki z książek dziecięcych. Siłą jest kolorystyka. To tylko trzy barwy: czerń, biel oraz brąz. W zupełności jednak wystarczają. Bo i cała grafika jest w komiksie uproszczona. Po to, by nie przytłoczyć czytelnika nadmiarem szczegółów, nadmiarem tekstu, ale zabrać go w nastrojową podróż, rozpisaną przez tych blisko 90 plansz.
|
autor recenzji:
Mamoń
17.02.2016, 21:33 |