Przygotowany przez Daniela Gutowskiego i Dominika Szcześniaka „Nikifor” ma promować Krynicę. To w sumie niewielki albumik, który może się podobać. Przynajmniej graficznie.
Komiksowy „Nikifor” to swobodna wariacja na temat najsłynniejszego Łemka i jednego z najsłynniejszych kurortów w Polsce. Dominik Szcześniak odszedł (i całe szczęście) od tradycyjnych scenariuszy, które mają zawierać mnóstwo historycznych faktów, zilustrowanych miejsc i obywateli danego miasta, o którym akurat komiks opowiada. Owszem, fakty z historii uzdrowiska są. Również kuracjusze. Pojawia się też i woda Zuber. Oraz charakterystyczne miejsca - jak Pijalnia Słotwinka czy Stary Dom Zdrojowy. Ale pokazane nienachalnie, w „nikiforowskim” stylu. Szcześniak pojawił jednak na luźne wątki. Może to drażnić, może nieco przeszkadzać wprowadzając chaos. Próbuje je jednak spleść postacią samego Nikifora.
Ten pojawia się już w otwierającej albumik scenie. Barwna to postać. Kapelusz, okulary. Ze swoim stołeczkiem, stertą papierów pod pachą. Prawdziwy twórca malujący na czym tylko się da - zeszytach, kawałkach starej tektury, skrawkach papieru. I gdzie się da. Pokasłujący od czasu do czasu. „Skrzat, co to łazi ulicami i bełkocze pod nosem...” Dziś dobry duch tego kurortu, który pojawia się w nim co jakiś czas, zaprasza innych do „przebieżki” po mieście. I zajrzenia do swojego muzeum. Przynajmniej tak twierdzi Dominik Szcześniak... Inni mówią, że on po prostu „opowiadał siebie, malował swój kosmos”. Albo, że „wszystko, co malował jest zobaczone. A potem to zobaczone tasowało się w jego pamięci, wyobraźni, swobodnie.” I wychodziło w jego pracach, dziś podziwianych.
Daniel Gutowski dobrze przygotował się do zadania. Wszedł do świata łemkowskiego prymitywisty. „Wskoczył” do jego obrazów i wyciągnął z nich esencję. Uprościł kreskę. Postawił na „przykurzoną” kolorystykę. Momentami można odnieść wrażenie, że próbuje wręcz podrabiać Nikifora i udaje, że kadry składające się na plansze są namalowane na kawałku kartonu. W sumie wyszła mu klimatyczna graficzna nowelka, nieograniczona niczym - prócz objętości tych 28 plansz, na jakich zamyka się historia. Narysowana trochę naiwnie, trochę nikiforowo....
Komiksowy „Nikifor” może drażnić sposobem narracji. Warto jednak go docenić z dwóch powodów. Po pierwsze, za podejście do tematu komiksów miejskich. Po drugie, ze względu na grafiki Daniela Gutowskiego. Po trzecie w końcu, może być to lepszy prezent z Krynicy niż tradycyjna widokówka. Hm. Czy w tych czasach ktoś jeszcze wysyła widokówki?
|
autor recenzji:
Mamoń
14.03.2016, 16:52 |