Karen Page, dawna ukochana i sekretarka Matta, a obecnie aktorka porno i narkomanka, sprzedaje tożsamość Daredevila Kingpinowi za działkę narkotyków. Od tej chwili boss zaczyna rujnować życie Matta. Oskarża go o łapówki, wrabia w morderstwo, pozbawia pieniędzy, pracy, domu a wreszcie topi w zatoce. Doprowadzony do szaleństwa Daredevil zaczyna wendettę...
7 miejsce na liście komiksów wszech czasów, masa nagród, najlepszy komiks o Daredevilu... To właśnie rzeczy, które można powiedzieć o "Odrodzonym", który do Polski trafia po zaledwie 27 latach od pierwszego wydania w USA. Ale nareszcie jest i jest na co popatrzyć.
Scenariusz Millera to może nie perełka, ale rzecz naprawdę znakomita. Nie do końca przekonuje szybki postęp szaleństwa Matta, a tym bardziej jego otrząśnięcie się z niego, ale w dużej mierze jest to wina braku po polsku wcześniejszych zeszytów DD, w których zaczynał się ten obłęd. Jednak psychologia, atmosfera osaczenia i masa emocji to plusy, które sprawiają, że "Odrodzony" to wielki komiks o zemście i odkupieniu, czyli o tym, o czym Miller pisał od zawsze, a co od zawsze wychodziło mu najlepiej.
Rysunki to kawał dobrej roboty Mazucceliego ("Batman:Rok pierwszy", choć nie wszyscy mogą być do nich przekonani. Szczególnie, że ambitny artysta wielokrotnie eksperymentuje ze stylem i zmienia go na kolejnych planszach. Nie jest to styl łatwy i trudny do docenienia, szczególnie jeśli ocenia się całe plansze, a nie poszczególne kadry, ale jak najbardziej znakomity i stysfakcjonujący, choć im bliżej końca, tym bardziej prsty i abstrakcyjny (czego nie uzupełnia już kolor).
A skoro o kolorze mowa to jest on niczego sobie, ale nie powala na kolana, choć pomagała przy nim znana z Batman Rok Pierwszy, Richmond Lewis. Nie mniej jest to kolor dobry i nie zepsuty. A na początku, przez pierwszą połowę, wręcz znakomity.
Z innych rzeczy należy wspomnieć, jak rewolucujne było to dzieło. Komiks, który zmienił nie tylko Daredevila, ale powieści graficzne w ogóle. Komiks ceniony i wielbiony. Jego innośc widać już na początku, kiedy patrzymy na listę autorów. I nie chodzi mi tu o nazwiska. A przynajmniej nai tylko. Stan Lee zawsze lubił humor i dlatego przy spisie autorów zawsze zamieszczane są dziwne śmieszne dopiski, ponieważ w samym komiksie powaga nie pozwalała na humorystyczne zabiegi. Miller zrezygnował z tego, dając znać, jak poważny mamy komiks i jak mamy go traktować.
Kolejną rzeczą wartą wspomnienia są okazjonalne występy bohaterów Marvela jak Kapitan America, Thor czy Iron Man.
I oczywiście coś, co przeszło już do historii, czyli sceny, którch nigdy czytelnik nie zapomnie, jak ta, gdy Ben jest rugany przez szefa, w tle trwa szaleństwo pracy nad nowym numerem gazety, a on przez telefon słucha, jak duszony jest człowiek, który chciał mu wystawić Kingpina. Albo scena z odcinaniem powieszonej ukochanej i walką w domu bena. Cuda, które na zawsze pozostaną w naszej pamięci i do których wracać będziemy stale.
I miły akcent w postaci nazwisk twórców co raz pojawiajacych sie na murach.
Szkoda tylko, że okładki nie zaczerpnięto z wydania TPB, bo byłaby i rewelacyjna i doskonała.
I cóż tu więcej mogę dodać. Kto kocha komiksy niech sięgnie po powyższy. Kto kocha satyrę i komentarz społeczny na USA lat 80, pełne narkotyków i seksu, tym bardziej. Odrodzony bowiem to komiks mocny, wielki i aktualny, nie idealny, ale na tyle znakomity, by zająć zaszczytne miejsce w każdej kolekcji. Szczególnie, że wydano go rewelacyjnie (kredowy papier, twarda oprawa, dodatki).
Super!
|
autor recenzji:
wkp
23.07.2016, 07:06 |