David B. powraca. „Najlepsi wrogowie” to – jak głosi podtytuł – „historia relacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Bliskim Wschodem”. Tom pierwszy dotyczy lat 1783-1953. Tom drugi obejmuje czas od roku 1953 do 1984.
Dokładniej - są to dwa (na razie) komiksy, do których David B. (właściwie Jean-François Beauchard) wykonał jedynie ilustracje. Scenariusz „Najlepszych wrogów” napisał Jean-Pierre Filiu, który historię Bliskiego Wschodu ma w małym palcu. Snuje opowieść, która zaczyna się na długo przed datą wyznaczoną w tytule, w czasach Gilgamesza. Pierwszy tom kończy na Eisenhowerze, po drodze odkrywając wszelkie zapalne karty z historii – przez XIX wieczne wyprawy handlowe - często kończące się jeszcze gdzieś w okolicach Trypolisu - II wojnę światową, Zimną Wojnę no i oczywiście handel ropą, która właściwie zawsze pojawia się gdzieś w tle starć. W scenariuszu pierwszego tomu kryją się one pod tytułami „Stara historia”, „Barbarzyństwo”, „Zamach stanu” oraz „Ropa” właśnie.
Trudno porównywać ten cykl do najsłynniejszego komiksu Davida. W „Rycerzach św. Wita” - historii walki jego brata z epilepsją - były zawarte ogromne emocje, były pokazane odczucia rodziny. Pierwszej części historii konfliktów amerykańsko-arabskich bliżej jest do „Uzbrojonego ogrodu”. Choć i on był bardziej baśniowy, bardziej mityczny. Ale miłośnicy kreski Davida B. po lekturze „Najlepszych wrogów” nie będą zawiedzeni. Może mniej w nich wizji i duchów, to i tak jest ciekawie. Spod „arafatek” – zamiast głów – wyłaniają się lufy pistoletów. Jeśli czytamy o przechwyceniu okrętów wroga, widzimy jak są dosłownie unoszone w dłoniach. O zniszczeniu Mekki – widzimy jak legną w gruzach kopuły meczetów. Często zamiast licznych kadrów wystarczy symboliczny obrazek – jak wtedy, gdy gazety staja się propagandową tubą. Świat realny ciągle miesza się więc ze scenami pełnymi symboliki, wyjętymi wręcz z jakiś sennych wizji.
Druga odsłona komiksu przybliża „historię relacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Bliskim Wschodem” w latach 1953-1984. Latach, kiedy - jak pada na którejś z plansz - wielki szatan wspiera małego szatana (w przełożeniu: Stany Zjednoczone wspierają Izrael). Ale znajdzie się też inny szatan i jego mniejsza wersja. Przecież na drugim biegunie jest Związek Radziecki wspierający Egipt... Lata 1953-84 to bowiem czas, kiedy z jednej strony tli się na Bliskim Wschodzie, z drugiej cały czas wyczuwalny jest konflikt między USA a ZSRR. Mocarstwami, które rozstawiają na planszy pionki, przesuwają nimi, szachują się wzajemnie, ale żadne z nich nie jest w stanie doprowadzić w sytuacji, w której mówi „mat”. Ba, można odnieść wrażenie, że pionki powoli wymykają się im spod kontroli. Pionki, czyli Egipt, Izrael, Liban, Palestyna czy Afganistan... Pionki, wśród których można byłoby odnaleźć takie postaci jak egipski prezydent Gamal Abdel Naser, król Jordanii Husajn, ajatollach Chomejni, Saddam Husajn, Jasir Arafat czy ale i Usama ibn Ladin.
Zmiany, jakie zachodzą na Bliskim Wschodzie Jean-Pierre Filiu relacjonuje nam w iście telegraficznym skrócie. Jego scenariusz przypomina zlepek krótkich depesz agencyjnych. Jest w tym jakaś metoda, by nie zanudzić czytelnika datami i faktami. Jest to też poniekąd oddanie pola Davidovi B. Rysownik dzięki temu może tworzyć symboliczne kadry. I tych wizji w drugim tomie jest już znacznie więcej. Dostawy broni np. wyglądają tak, jakby ktoś wywrotką przywiózł i wyładował stertę czołgów. Przywódcy grający do wielu bramek przypominają ośmiornice wyciągającą swe macki tam, gdzie akurat można znaleźć sojusznika. Jeśli zrywane są stosunki dyplomatyczne, widzimy porwane sznurki - jakby ktoś zerwał się z imperialnej uwięzi. Wrogie samoloty stylizowane są na drapieżne ptaki. Czołgi - dosłownie - rozjeżdżają wszystko co napotykają na swej drodze. A politycy - dwoją się i troją, by ugrać jak najwięcej na tym skrawku Ziemi, z którego leje się ropa...
I choć seria „Najlepsi wrogowie” jest sprawie napisana, nie przekonuje mnie. Znacznie ciekawiej - pod względem scenariusza - wypadają dzienniki jakie tworzy Guy Delisle czy poświęcone konfliktom albumy „Palestyna” i „Strefa bezpieczeństwa Goražde” (ich autorem jest Joe Sacco). Co innego rysunki. Te stoją na najwyższym poziomie. Ale David B. to przecież jakość sama w sobie. I dla jego ekspresyjnych - a jednocześnie symbolicznych - kadrów warto mieć te komiksy.
|
autor recenzji:
Mamoń
16.10.2016, 12:25 |