Ekspansja komiksu regionalnego jest faktem, a mijający rok potwierdza to dobitnie. Pod koniec listopada ukazała się kolejna bardzo ciekawa pozycja " Legendy śremskie na wesoło", autorstwa Artura Ruduchy. Wydawcą albumu jest Urząd Miasta Śrem.
Publikacja zawiera trzy legendy, których w mini-skrócie fabułka prezentuje się tak:
"O zamurowanym zakonniku" - Niegdyś, gdy pod miastem stacjonowały wojska szwedzkie, mieszczanie bojąc się o swoje bogactwa ukryli je w klasztornym skarbcu. Jeden z braci zakonnych postanowił wzbogacić się ich kosztem. Jak się zakończy działalność nieuczciwego mnicha? To zdradza sam tytuł legendy, ale co przeżyje to jego.. zaś po lekturze w głowach pozostanie hasło: "Jeśli szwedzkie klopsiki.." (odzew) "To i szwedzka sałatka".
„O zaginionym dworze we Wójtostwie” - Dawno temu pod miastem mieszkał bogaty pan. Miał on jedyną córkę, bardzo piękną, której strzegł przed młodzieńcami z miasta. Pokochała ona ubogiego chłopca z miasta, a że kasa się liczy kotku, czas znaleźć metodę na szybkie wzbogacenie się i tak rzekomo idealny wybranek o dobrym sercu okazał się być zwykłym.. ... Niespodzianka. Niespodzianka, a jaka? Przekonajcie się sami.
„O zapadłym kościele i karczmie Wesółka” - Dawno temu, że najstarsi Śremianie ledwo to pamiętają, niedaleko przy drodze stała karczma, w której zatrzymywali się kupcy przyjeżdżający na sławne śremskie jarmarki. Tam przy kuflu piwa załatwiali swoje interesy i pojawił się w ludzkiej skórze, skurczybyk Boruta..
W tym komiksie, oj, a raczej au, wiele się dzieje.
Publikacja powstała z okazji obchodów 760-lecia Śremu, pięknej miejscowości, jednej z najstarszych w Polsce, miasta królewskiego, o charakterystycznej architekturze, które to stało się częścią komiksowej historii. Opowieść stworzona przez rodowitego Śremianina - Artura Ruduchę przybliża legendy, mity tamtych okolic. Wszystko jest zilustrowane z dowcipem, ciekawie, niesztampowo, z dystansem i humorem. Pokazuje, że Śremianie potrafią śmiać się z samych siebie, a cichą bohaterką każdej gawędy jest sławetna wieża ciśnień. Trzy opowieści narysowane cudowna cartoonową kreską, do tego z przezabawnymi tekstami. Nie pozwalają oderwać się od lektury. Czytając (szczególnie w pamięci zapadła mi pierwsza opowiastka) najzwyczajniej pęka się ze śmiechu. W opisane klechdy wdziera się mnóstwo dygresyjek, nawiązań do współczesnych wydarzeń, piękne pointy, ciekawie elementarnie podzielone cząstki fabuły, a pomimo tego nie jest zachwiana ciągłość przekazywanego mitu, a do tego przemyślana forma przekazu i doskonałe kadrowanie. Osoby które zapoznały się z tym albumem dodawały "wspaniały, genialny, zabawny, uroczy, bardzo śmieszny komiks" i każdy z tych argumentów jest właściwy, jest na miejscu. Komiks ten w luźny sposób interpretuje legendy Śremskie, ale właśnie to jest jego wielkim atutem. Kreska czerpiąca z znakomitych wzorców, tzn. z Mistrzów takich jak: Sławomir Kiełbus, Edward Lutczyn, Tadeusz Baranowski to kolejny plus tej publikacji. Nie oznacza to jednak, iż Artur Ruducha nie posiada swojego własnego rozpoznawalnego stylu. Posiada go i śmiało może się równać z wspomnianymi Mistrzami. Jako jeden z niewielkiej grupy artystów, jego prace znalazły się "Antologii w hołdzie Tadeuszowi Baranowskiemu", w "Antologii w hołdzie Tytusowi" i w "Antologii w hołdzie Szarlocie Pawel". Co interesujące autor ten stworzył do tej pory dwa albumy, dość dawno i to do bardzo komercyjnej kampanii. Ma na swoim koncie mnóstwo ilustracji do książek, a na stałe współpracuje z "Przewodnikiem Katolickim", dla którego rysuje znakomite paski "Świat w obiektywie". "Legendy śremskie na wesoło" są w pewien sposób jego drugim debiutem (albumowym), gdyż ten komiks powstawał z ogromnym oddaniem, z radością tworzenia i sercem, dla rodzinnego grodu, ojcowizny, do tego z wolnością interpretacji, z genialnym poczuciem humoru. Te wszystkie składowe razem zbierają się na to, iż jest to dzieło niepowtarzalne!
Publikacje wydano starannie, na drugiej i trzeciej stronie okładki klimatyczne graficzki, środek kolor, kreda, DTP bezbłędny, wszystko jest zapisane dużą czytelną czcionką, przez co osoby o słabszym wzroku także będą mogły na pełnych prawach korzystać z komiksu, jest to przemyślany i celowo uzyskany zabieg. Ogromne brawa dla autora, wydawcy i całej ekipy składającej ten komiks.
Kolejna zaleta, aby zapewnić możliwość przeczytania komiksu wszystkim mieszkańcom, legendy przedstawione zostały na ogromnych planszach i tablicach w trzech lokalizacjach Śremu: na Pl. 20 Października, na deptaku na Jezioranach oraz na ul. Zamenhofa. Jeżeli jesteście w okolicy koniecznie wybierzcie się do Śremu.
Podsumowanie, uważam, że takie albumy jak "Legendy śremskie na wesoło" są solą w edukacji komiksowej. Teraz, kiedy prawie każdy region polski posiada swój własny komiks regionalny, właśnie takie kompletne ujęcie tematu pozwala zwykłemu obywatelowi (obserwatorowi) nie znającemu opowieści obrazkowych na zapoznanie się ze sztuką komiksu, a wręcz jest to zaczynem do wychowania na tych ziemiach nowego pokolenie miłośników historyjek obrazkowych. To wyśmienita promocja miasta i warto by w przyszłości kontynuowano komiksową przygodę, z kolejnymi klechdami śremskimi.
Zdecydowanie polecam!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
14.12.2013, 12:36 |