Autorzy komiksu „Wybrani” - rysowniczka Iga Nowak i scenarzysta Łukasz Gontarz dopięli swego! W oryginalny sposób szukali publishera i - voilà, proszę bardzo znaleźli go w oficynie„ KOT W Kropki”. Przybliżając minione fakty. Wydali oni własnym sumptem testową 42 planszową wersję swojego albumu. O pozytywnych emocjach towarzyszących lekturze tej publikacji pisałem w innej recenzji. Tym razem rozbiorę na czynniki pierwsze pełne wydanie komiksu „Wybrani”.
Iga Nowak i Łukasz Gontarz rozdawali swój 42 planszowy teaser potencjalnym polskim edytorom, a także w celach promocyjno-recenzyjnych krytykom komiksowym. Zeszyt promocyjny trafił w ręce wydawcy Leszka Kaczanowskiego, i w ten sposób wersja testowa zamieniła się w pełnowartościowy 140 planszowy album. Wydrukowana przez oficynę „KOT W Kropki” (imprint „Ongrysa” ) - trafiła (na Komiksowej Warszawie) w nakładzie 200 egzemplarzy w ręce czytelników. Co się okazało - komiks sprzedał się na pniu, zniknął w ciągu tygodnia. Trzeba było zrobić jeden dodruk, drugi dodruk - normalnie pełny sukces. Co jest w tym albumie takiego wyjątkowego, iż trafia w gusta polskiego czytelnika? Serdecznie zapraszam do lektury.
Pierwsze co przyciąga do tego komiksu to - sposób wydania, a mianowicie okładka z piękną klimatyczną pracą autorstwa Łukasza Rydzewskiego. Nim opiszę dalsze cechy tej publikacji, w tym miejscu chcę pochylić się nad samą klimatyczną obwolutą. Pierwotny pomysł kompozycyjny okładki pochodził od Igi Nowak. Artystka wykonała ją w swoim stylu (w takim samym jak zawartość komiksu), a następnie pokazała ją czytelnikom bloga. Wsłuchując się w głos ludu zdecydowała się oddać swój zamysł w inne artystyczne ręce. Okazało się, iż był to strzał w dziesiątkę. Powstała wyjątkowa kompozycja, która bez kozery - ma w sobie taki mega klimat, że można śmiało napisać, iż gdyby tej okładki nie było, to pozycja ta straciłaby dużo z uroku i kolorytu. Jest coś w tej pracy z „Żywych trupów”, coś niepokojącego, coś co mówi sięgnij po ten album. (Motyw z dłońmi, rozłożenie kompozycji, efekty świetlne na hełmie to wszystko pokazuje po raz kolejny, iż Łukasz Rydzewski ma smak, wyczucie, i jest to artysta wszechstronny, i utalentowany).
Kontynuując - albumik wydano z grzbiecikiem, w czerni i bieli, na kredzie. Drukarnia nie zrobiła lipy. Komiks jest dobrze nasycony farbą , dobrze sklejony (sprawdzałem). DTP wykonano solidnie. Choć brakuje paginacji, to akurat w tym wypadku jest ona zupełnie niepotrzebna, zachwiałaby wręcz wymowę opowieści. Niestety znajdziecie też kilka literówek. Albumik wydano w poręcznym formacie A5, i przyznam szczerze jest to idealny format książki w podroży (sprawdzałem). Po pierwszym przekartkowaniu wszystkie grafiki Igi Nowak prezentują się przestronnie, kadry wyglądają na przejrzyste, czytelne, surowe, minimalistyczne i bardzo estetyczne, tak jakby robione od linijki.
Po drugie, najmocniejszym elementem tego komiksu jest scenariusz. Konspekt, który jest mieszanką z pogranicza Sci-Fi, thrillera i kryminału noir, z genialną nutą psychologii ludzkiej (pokazania esencji relacji międzyludzkich ) - z szczyptą horroru - wzbogacony dzięki specyficznym rysunkom błyskotliwym klimatem - jednym zdaniem całościowo naprawdę zachwyca! Prace nad publikacją trwały około trzech lat i po lekturze twierdzę , iż nie był to czas zmarnowany. Szczegóły już za momencik. Przejdźmy do meritum, czyli fabuły.
Akcja toczy się w drugiej połowie XXI wieku, opowiada o wydarzeniach jakie spotkały czwórkę astronautów, którzy przylecieli na tajemniczą, niedawno odkrytą w naszym układzie słonecznym planetę. Akcja ma miejsce na statku bazie - zwanym Tymoteusz. Czwórka bohaterów, a właściwie trojką: porucznik Harry Stanford, podporucznik Spike Sanders i podporucznik Elizabeth Parker wybudzonych z hibernacji zostaje zaskoczona tajemniczą śmiercią dowódcy wyprawy. Tylko on znał wszystkie cele i priorytety misji! Ponaglani rozkazami z Ziemi muszą zostawić sprawę wyjaśnienia śmierci przyjaciela! Nie zauważają dziwnych zjawisk.. zorzy. Błędnie interpretują tajemniczy blask bijący z planety. Coś czai się w mroku, jakaś siła ma wpływ na ich zachowanie. Każdy z trójki bohaterów ma klucz do odkrycia tajemnicy, niestety nie dzielą się miedzy sobą wiedzą. Pod wpływem tajemniczego blasku, zmieniają się, kłócą się - są tacy ludzcy, zachłanni, samolubni, ich emocje budowane na strachu, wątpliwościach, i ludzkich słabościach, i przywarach, nie pozwalają im zrozumieć kim jest przeciwnik - (i co im grozi). Każdy ich ruch niesie konsekwencje, każdy błędny krok to wybór mniejszego zła. W tym komiksie widać wyraźnie - to ludzkie dążenie do konfrontacji, samozniszczenia, manipulacji innymi. Nie będę zdradzać dalszej części opowiadanej historii.
Genialne otwarte zakończenie; multum wątków motywów, interpretacji powoduje, iż można o tym albumiku rozmawiać ze znajomymi. Gwarzyć, pozytywnie się sprzeczać, gdyż każdy może obronić swój punkt widzenia. To komiks zrobiony w amerykańskim stylu (mainstreamowo), tzn. nikt do końca nie jest zły, ale także nie jest dobry, każdy broni pewnego punktu widzenia, każdy może wygrać. Dzięki takim smaczkom, losy załogi statku kosmicznego „Tymoteusz” to kawał porządnej opowieści obrazkowej. Łukasz Gontarz poskładał to wszystko po mistrzowsku, a przecież niema doświadczenia scenopisarskiego, to zupełny naturszczyk komiksowy - jednak człowiek oczytany i o otwartym umyśle.
Warstwę wizualną wykonała Iga Nowak. Artystka tworząca w charakterystycznej (rozpoznawalnej) manierze realistycznej. Narzuciła sobie dla tego albumu pewien styl pracy. Uwielbia ona balansować pomiędzy odcieniami czerni. Tak czerni! Widać, że każdy kadr jest wystudiowany, cieniowany, różniący się w tonacjach szarości. Każdy element, rysunek na planszy mimo iż na pierwszy rzut oka wygląda na statyczny, nabiera trójwymiarowości i ruchu - poprzez właśnie specyficzne cieniowania (promienie, czy też blaski zorzy). Wygląda to całościowo niesamowicie, wpływa na odbiór, na klimatyczność historii, gdyż ma się wrażenie izolacji, pokazania efektu skupienia, jak podczas oglądania filmu Cube, czy też starych klasycznych seriali i filmów s-f z lat ubiegłych (np. Obcy, Ciemna strona księżyca, Solaris). Potwierdzają ten efekt - skromne tła, drugie plany, minimalizm kadrów, budowanie emocji na bohaterach, a nie na rzeczach materialnych. Widać wyraźnie, iż ten celowy zamysł, nadaje mega klimatu tej opowieści. Artyści założyli sobie pewną wizję świata przedstawionego, i konsekwentnie doprowadzili ją do końca. Ten celowy zabieg jest uzasadniony, gdyż przeciwnikiem jest tu - to "Coś" - coś nienazwanego, "aura" i to czai się w blasku, w cieniu promieni. Gdyby był to inny komiks, o innej historii - to pokazana opowieść prezentowałaby się źle. Demonstrowała jak rozmowa marionetek, lecz własnie ten albumik, w tym gatunku ma swój nastrój, ducha, specyfikację. To swoisty hołd złożony klasycznym dziełom Science-Fiction, tego rodzaju literaturze. Autorom udało się przenieść podobny klimat jak podczas czytania starych książek s-f np. Rafała Kosika (Mars), czy też powieści Alastaira Reynoldsa. Widać wyraźnie, iż inspirowali się utworami Stanisława Lema (widoczne są nawiązania do"2001: A Space Odyssey" i "Solaris"), ale także starymi filmowymi klasykami science fiction od Andreia Tarkowskiego, Johna Carpentera, Stanleya Kubricka, Ridleya Scotta. W tym komiksie znajdziecie ten samą atmosferę jak w "CARGO" Ivana Engler i Ralpha Etter, "Event Horizon" Paula W.S. Andersona.
Podsumowując! „Wybrani” to komiks nietuzinkowy. Autorzy poświęcili wiele, oddali całe serce, by zrobić coś innego, własnego, oryginalnego. Ich umiejętne działania na wielu polach: ustalenie sobie celu ( tzn. wydanie komiksu), konsekwencja, profesjonalne podejście do sprawy, kapitalne zarządzanie stronami internetowymi projektu „Wybrani”, słuchanie subskrybentów, rzeczowo poprowadzona kampania informacyjna, mega zaangażowanie i oddanie - zaowocowały tym, iż w krótkim czasie przeszli od słów do czynów, a efektem końcowym jest znamienity komiks.
Na sukces tej publikacji ma także wpływ to, iż twórcy bardzo dobrze się rozumieją, znakomicie ze sobą współpracują od lat - (na co dzień pracują razem w biurze projektowym). Na pewno przesiedzieli wiele godzin w pracy i po nad swoim debiutanckim dzieckiem i dzięki temu ten miks Sci-Fi, thrillera, kryminału ma ręce i nogi. Choć nie ustrzegli się kilku malutkich błędów, (ale kto ich nie robi niech pierwszy rzuci kamień) dopięli swego. Jest to klasyczna space science fiction i zarazem mocny, mroczny, paranormalny, metafizyczny thriller, do tego stuprocentowa powieść graficzna, a nietypowy lekki s-f. W Polsce do tej pory nie było tego rodzaju komiksów. Publikacji pokazanych w istocie, by narracja opowieści była ukierunkowana (tak mocno) na tekst, powtórzę na tekst, a nie na warstwę wizualną. W efekcie końcowym powstał wyborny albumik. Zaistniał komiks który ma charakter autorski i widać po nim, że autorzy biorą odpowiedzialność za jego zawartość. Jak na debiutantów - chapeau bas! Zdecydowanie polecam!
PS. Polecam Wam zakup komiksu bezpośrednio od autorów. Sam tak zrobiłem, i otrzymałem przepiękny rysunek, i równie kunsztowną dedykację. Szczegóły na; http: // wybrani-komiks.pl
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
09.07.2014, 11:36 |