Wygląda jak szkicownik. Jak notes Moleskine. Czarna oprawa, gumka, którą można go zamknąć. Co kryje się w środku? Zdradza to jedynie żółta opaska z nadrukowanym tytułem i nazwiskiem autora. „Cyril Pedrosa »Szkicownik portugalski«” oraz dopiskiem nakład limitowany 500 egzemplarzy.
Oczywiście ktoś może powiedzieć. Phi, jakaś fanaberia wydawcy. Przecież te szkice można było upchnąć do wydanego albumu jako dodatki. Może i tak. Ale dzięki temu, że zostały wydane na wzór szkicownika właśnie, mają jakąś siłę. Taka forma publikacji pozwala nam niejako wejść „w autora”. Pozwala wziąć do ręki notes i poczuć, jakby to był rzeczywiście szkicownik Pedrosy.
Raz jest to szybki szkic, jak otwierający rysunek postoju w deszczu na parkingu przy autostradzie. Przerzucamy parę kartek. Widzimy pokolorowaną już charakterystyczną wąska, brukowaną uliczkę z wysokimi kamienicami. I dopisek: „Waiting for Miguel”. Dalej przemierzający zaułki Bairro Alto gość taszczący pudło z kontrabasem. Widoki z ogródków kawiarnianych. Ludzie przemykający przez miasto. Studium postaci. Próbki kolorów, które sprawiły, że komiksowa „Portugalia” wygląda naprawdę przepięknie. W sumie kilkadziesiąt stron szkiców, rysunków, małych akwarelek. Graficzne cudo.
„Szkicownik portugalski” to druga (jeśli mnie pamięć nie zawodzi) publikacja Timofa, gdy edytor bawi się formą. Wcześniej zafundował nam „Buty” Aleksandry Spanowicz inspirowane opowiadaniem Bolesława Leśmiana. Jak na buty przystało, zapakowane były w odpowiedni papier, włożone do pudełka i przewiązane... sznurówką. Teraz mamy „prawdziwy” szkicownik.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.