Podobno nie ocenia się książki po okładce, a komiksu po kilku stronach. Ja w przypadku najnowszego Batmana od Egmontu o nieco fikuśnym tytule "Rok zerowy - Tajemnicze miasto" pozwoliłem sobie na tenże nietakt. Nie żebym miał jakieś złe intencje, bo te cztery początkowe, postapokaliptyczne i wzięte z zupełnie innej bajki strony są jak najbardziej intrygującym zwiastunem czegoś co może nastąpić z Gotham i jego mieszkańcami w przyszłości, ale jednocześnie wprowadzają konsternację oraz chaos. Historia chłopca uratowanego przez Batmana z łap dwójki oprychów w upadłym mieście w ekspresowym tempie urywa się i nie ma żadnego przełożenia na dalszą część komiksu traktującą o młodym Brucie Waynie/Batmanie i jego polowaniu na gang Red Hooda. Innymi słowy twórcy (znów Snyder i znów Capullo) "Roku zerowego - Tajemniczego miasta" zastosowali tu przewrotność Hitchcocka: zaczyna się trochę od czapy, za to później napięcie rośnie. Red Hood po nitce do kłębka realizuje swój szaleńczy plan, powracający do Gotham Bruce szuka okazji żeby mu przeszkodzić, a przy okazji dojrzeć do stania się kimś więcej niż tylko rozgniewanym na cały świat gnojkiem, który chce pomścić rodziców. Przeznaczenie nadciąga wraz z łopotem skrzydeł nietoperzy oraz intrygą dotykającą najwyższych szczytów zarządu Wayne Enterprises, w której swe łapy macza również Edward (już niedługo) Nygma. Kapitana Gordona też, oczywiście, nie zabraknie.
Fabuła jest poprowadzona przednio, wciąga i nie pozwala odetchnąć, bo mamy tu zarówno śledztwo jak i akcję, dialogi to momentami mistrzostwo świata, walki wręcz jak już do nich dojdzie rozrysowane do granic perfekcji (aż czuć ich dynamikę!). Definitywnie widać, że ktoś (Capullo) miał świetny pomysł na zapełnienie kadrów i nie bał się go wykorzystać, stare udanie zostaje zmieszane z nowym, burtonowska groteska splata się z realistycznym podejściem do postaci Mrocznego Rycerza w typie nolanowskim, dużo tu rysunkowych smaczków w postaci pierwszoosobowych widoków i odbić w masce Red Hooda, a także nawiązań do kanonicznych kadrów. "Rok zerowy - Tajmnicze miasto" to graficzna perełka, obok "Śmierci rodziny" najlepiej narysowany "Batman" z Nowego DC Comics. Ponadto całości dopełnia nietuzinkowy antagonista, którego tożsamość jest równie nieodgadniona jak jego pobudki, a w którego ostatnich słowach skierowanych do Batmana wybrzmiewa coś złowieszczo nieuniknionego. I w przeciwieństwie do Mrocznego Rycerza, my wiemy kim jest ów osobliwy jegomość, albo raczej kim będzie.
Poza tą w najwyższym stopniu emocjonującą historią w wyraźny sposób zainspirowaną (mimo iż jest dużo lżejszego kalibru) sławetnym "Rokiem pierwszym" Millera i Mazzucchelli, a także nawiązującą do wydarzeń, które rozgrywają się poniekąd poza kadrami "Zabójczego żartu" Moore'a i Bollanda w komiksie znajdują się również trzy bonusowe opowiastki: w pierwszej mamy debiut Riddlera, dwie pozostałe to relacja z treningów młodego Wayne'a poprzedzających jego powrót do Gotham. Tym razem rysuje już Rafael Albuquerque, a Snydera wspomaga James Tynion IV, tak więc graficznie nie jest już tak oszałamiająco jak w głównej historii. No, ale to tylko dodatki. Nawet z nimi "Batman: Rok zerowy - Tajemnicze miasto" to świetne czytadło.
|
autor recenzji:
Charles Monroe
07.10.2014, 12:19 |