Podczas V Międzynarodowego Festiwalu Kultury Komiksowej Ligatura świętowano 20 urodziny Ratmana. Tomasz Niewiadomski miłośnik kotów, człowiek ze wspaniałą wyobraźnią - autor, który stworzył gamę znamienitych komiksowych chojraków specjalnie na festiwal narysował albumik ze swoim sztandarowym bohaterem. Czas więc na przybliżenie jego zawartości.
Historia Ratmana rozpoczęło się w 1994 roku na łamach „Nowej Fantastyki”.
Pierwsze albumowe wydanie komiksu o tym niesamowitym gieroju pt. "O obrotach dział niebieskich" z wydawnictwa Kultura Gniewu (2003), rozeszło się na pniu, a zakupienie go obecnie na rynku wtórnym zakrawa o cud. Drugi komiks pt. "Marsjanie z globalnej wioski" wydało warszawskie wydawnictwo Nowy Świat (2004). Autor zabrał się miedzy innymi za sprawy rządowe, państwowe i chyba ze względu na to upolitycznienie, wyjątkowo ten numer nie sprzedawał się za dobrze. W 2010 roku Ratman powrócił w wielkim stylu z ekipą "Magazynu Karton" w zeszycie "Terror na wizji" i znowu nastąpiła przerwa, a na kolejny albumik trzeba było czekać, aż cztery lata. Jak na tym tle prezentuje się najnowsza odsłona? Czy warto było być tak cierpliwym? Serdecznie zapraszam do lektury.
"Ratman. Gdzie jest Lord Kox?!" to czwarte zeszytowe rozdanie postmodernistycznych wariactw zmutowanego "człeko -szczura X", który posiada wehikuł czasu, za pomocą którego podróżuje po czasoprzestrzeni. Dzięki aparatowi przeżywa wiele niezwykłych, nierzadko niebezpiecznych przygód, podczas których spotyka mnóstwo niesztampowych osób. Od zawsze opowiastki o Ratmanie utrzymane są w klimacie surrealizmu, retoryki z intelektualnymi i zaskakującymi pointami. Głównymi ich zaletami były i są: absurdalne poczucie humoru i inteligentny sarkazm, plus językowe zabawy oraz umiejętna żonglerka kulturowymi, oraz popkulturowymi kliszami. Nigdy nie wiemy gdzie rozegra się kolejna przygoda naszego zucha. Nie ma żadnych ograniczeń oprócz wyobraźni twórcy. Współautorami kilku epizodów z Ratmanem byli tacy wybitni twórcy jak: Grzegorz Janusz, Tomasz Stawiszyński, Maciej Parowski. Ratman doczekał się także w pewien sposób swojego spin-offa „Nerwolwera”. Bohatera powstałego w wyniku wybuchu atomowej kuchenki mikrofalowej i zawirowań molekuł krasnala i rewolweru. Polot twórczy, pomysłowość i rozmach - Tomasza Niewiadomskiego nie ma granic, doceniają go czytelnicy, wydawcy i krytycy. W 2005 roku za opowiastkę z Ratmanem zdobył pierwszą nagrodę w konkursie na krótką formę komiksową na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi, a w miedzy czasie za inne ilustracyjne-komiksowe projekty wyróżnień zebrał jeszcze kilka.
Tematem przewodnim najnowszej odsłony Ratmana są; dopalacze! Do sklepu z używkami kolekcjonerskimi przybywa przedstawiciel obcej cywilizacji, Poszukuje złego Lorda Koxa i...
Nie mogę zdradzić dalszego zarysu fabuły, skoro składa się tylko z szesnastu plansz komiksowych! Autor stawia na sarkastyczne, prześmiewcze rozwiązania fabularne. Co chwile parskamy śmiechem. Ratman jest tu tylko tłem dla większej intrygi w cudzysłowie science fiction. Nie jest głównym bohaterem tego komiksu, choć tradycyjnie skrada finał. Czytając wydaje się, jakby to była nowelka przenosząca treść pilnej wiadomości serwisu informacyjnego działającego 24 h i podana w maksi krzywym zwierciadle. Równocześnie autorowi udało się przemycić więcej głębszych treści w tak zwanym drugim planie, niż w nie jednym komiksie stricte realistycznym. Niewiadomski szukając tytułowego bohatera, prezentuje nam odrealniony anturaż, z którym możemy pewien czas obcować, a i tak występy tak dziwacznych wręcz fantastycznych, bajkowych postaci, jak "XBRYGZENGZ" będą zaskakiwać. Jak bardzo? Najlepiej zakupić sobie ten albumik.
Czas na ocenę grafiki. Rysunki Tomasza Niewiadomskiego są charakterystyczne, minimalistyczne ale napełnione cieniami, szczególikami i pewną manierą, która odróżnia go od innych rysowników. Od razu, gdy spojrzy się na nie, wiadomo kto jest ich autorem. W swoim stylu łączy "Cartoon" z minimalizmem, realizmem i delikatnością kreski. Albumik powstał za pomocą rapidografów firmy Rystor i tradycyjnie pracowały jeszcze trzy cienkopisy plus paczka czarnych flamastrów. W tym albumiku dzieła Niewiadomskiego mają niezapomniany urok.
Co do formatu wydania: edycja jest kieszonkowa, miękka oprawa, w czerni i bieli, wydrukowana profesjonalnie, a nie na ksero. Końcowy efekt wizualny jest wyśmienity. Dlatego, każdy powinien zakupić sobie ten albumik szczególnie, iż kosztuje jedyne 9,99pln.
Podsumowując! Tomasz Niewiadomski ma markę twórcy czującego się najlepiej w opowieściach w oparach absurdu, aczkolwiek nie unikającego w swych komiksach opisywania wydarzeń i zagadnień dziejących się współcześnie. Należy on do grupy twórców, którzy niejednokrotnie ocierają się o wirtuozerię, tworząc komiksy wrażliwe społecznie, poruszające, a zarazem abstrakcyjne i komiczne. Zawsze trafia w sedno tematu. Wszystko to znajdziecie w tym zeszycie. Albumik ten ma swój wyrazisty, absurdalny styl i taki też rodzaj fumy na dopalacze. Mimo, że pomysły mają swe źródło w rzeczywistości i maksymalnie bawią, także powodują w czytelniku większą chwilę zadumy i refleksji. Jednocześnie, ten komiks nie każdemu się spodoba (np. nie przypadnie do gustu - dilerom, narkomanom, właścicielom sklepów kolekcjonerskich, niektórym politykom w ruchu odnowy itp. osobnikom bez poczucia humoru). Na obecną chwilę, jest to najlepszy komiks Tomasza Niewiadomskiego!
Zdecydowanie polecam!
PS. Pozwalając sobie na dygresję. Dopalacze zło największe obecnej cywilizacji, z ang. smarts, legal highs, designer drugs - to teraz ogromny problem społeczny i zdrowotny naszego kraju. Łatwy dostęp i brak właściwych, konsekwentnych przepisów, aby walczyć efektywnie z tak zwanymi "sklepami dla kolekcjonerów", a przede wszystkim z dystrybucją internetową jest mega kłopotem, który bez właściwej profilaktyki i siły państwa odbije się czkawką w najbliższej przyszłości. Z drugiej strony - może to jest komuś na rękę, w myśl starodawnej rzymskiej politycznej maksymy "głupi naród jest łatwiejszy do rządzenia". Eureka - dlatego nie można na razie "wygrać wojny z dopalaczami". Przecież studenci z Gdańska skaczący z balkonu z piątego pietra, po syntetycznych dragach to jeszcze za mało ofiar, aby ktoś na "wysokim stołku" zabrał się do pracy, zacieśnił system i spowodował, że zacznie działać mocno i zdecydowanie jak w cywilizowanych krajach. Czyżby w dalekiej przyszłości groziła nam podobna sytuacja jak w komedii "Idiocracy"? Przynajmniej komiksiarze widzą zaistniały problem i pokazują go nawet w takim postmodernistycznym śmiesznym zeszycie.
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
07.11.2014, 23:51 |