Zeina Abirached w swych „Grach jaskółek” wspomina rozdzielony Bejrut. Sprowokował ją do tego archiwalny reportaż znaleziony w Internecie. Przywoływał rok 1984, kiedy to miasto podzielone było na muzułmańską część zachodnią i chrześcijańską wschodnią. Jedną z osób występujących w filmie była jej babcia! Po ponad dwóch dekadach autorka postanowiła odtworzyć kilka godzin z bejruckiej codzienności. Codzienności, której było daleko do normalności.
„Wie pan co? Myślę, że mimo wszystko, być może, mniej więcej, jesteśmy tutaj bezpieczni”
Słowa jej babci można powtarzać jak mantrę. „Mniej więcej”, „być może”. Stwierdzenia te dobrze oddają nastrój. Nic nie jest pewne. Tylko to, że na ulicach rozdzielonych linią demarkacyjną czają się snajperzy. A przedostanie się z jednej ulicy na sąsiednią przypomina przeprawę przez poligon. W podzielone miasto wprowadzają czytelnika początkowe plansze, gdy wędrujemy po ulicach przeciętych zasiekami i barykadami z beczek, wśród domów z zamurowanymi oknami.
To one wyznaczają granicę pomiędzy dwoma Bejrutami. Później zaglądamy do jednego z domów przy linii demarkacyjnej. Domu, gdzie „mniej więcej” jest bezpiecznie. I domu, gdzie panują stare zasady. Gdzie dorastanie symbolizują kolejne, dowieszane na ścianie zdjęcia. Gdzie sąsiedzi tworzą wspólnotę. Wspólnotę, która w pewnym momencie staje jednak przed dylematem: Wyjeżdżać, czy zostać i zmieniać Liban?
Właśnie na mieszkańcach skupia się autorka. Gdyby opuścić pierwsze plansze, można by było pomyśleć że autorka kreśli zwyczajną obyczajówkę osadzoną w Bejrucie. Skupia się np. na kilimie wiszącym w przedpokoju, przedstawiającym ucieczkę Mojżesza oraz hebrajczyków z Egiptu. Na opowieści o Erneście i Wiktorze namiętnie grających niegdyś w tryktraka. Ale nakłada na nie koszmar wojny. Historię Chalida i Lindy prowadzących niegdyś knajpę-dyskotekę „Veni, Vidi, Vici”. Opowieść, którą snują Farah i Ramzi spodziewający się dziecka. Losy „babci” Anhali. Szukriego, który jest lokalną złotą rączką. No i Sama oraz Nur – rodziców autorki – którzy utknęli u jej babci.
Choć nie ma ich zbyt często na planszach, to odgrywają istotna rolę w historii. Gdyby nie ich wyprawa za pozycje snajpera, nie powstałby przecież scenariusz tego komiksu.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.