|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

1067
Strefa Komiksu #32 - Polskie gówno [2015]
Nie masz tej pozycji?!
KUP JĄ W
KOMIKSIARNIA
za 33,48 zł!
seria / numer:
tytuł:
Polskie gówno
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
A4
rodzaj papieru:
offsetowy
rodzaj oprawy:
miękka
rodzaj druku:
czarno-biały
liczba stron:
48
wydawca polski / rok wydania:
wydawca oryginału:
nie dotyczy
cena:
37,20 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [1]:

Ryszard „Tymon” Tymański od kilku lat chciał zmierzyć się z polskimi celebrytami, w pierwszym mocnym ciosie ze szczególnym uwzględnieniem muzycznego grajdołka i muzycznych gwiazdeczek. Wbić w ich gniazdo szpile i obnażyć prawdziwą twarz. W 2011 roku rozpoczął pisanie scenariusza do filmu, który nazwał wymownym tytułem „Polskie gówno”. W tym samym roku ruszyły prace nad adaptacją filmową oraz komiksową, która z czasem w odcinkach pojawiała się w magazynie „Lampa”. Interpretacji rysunkowej skryptu dokonał utalentowany artysta Ryszard Dąbrowski. Mistrz trafnej riposty, wiecznie walczący ekolog-anarchista, szczególnie pod postacią swojego kultowego bohatera (Likwidatora) ruszył na nieznane mu jeszcze wody komiksu. Parafrazując powiedzenie ze znanej komedii, że wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, autorzy po czterech latach doprowadzili sprawę do końca. W kinach można zobaczyć film pod wspomnianym wymownym tytułem, a w księgarniach zbiorcze wydanie komiksu wydanego przez Wydawnictwo Roberta Zaręby - edytora, który od początku swojej działalności stawia na polskiego autora.

Co interesujące różnice pomiędzy fabułą filmu, a komiksu istnieją i są zauważalne, lecz recenzja będzie skoncentrowana na ocenie komiksu. Aczkolwiek pewne porównania z filmem także się pojawią. Kluczem do wszystkiego będą parafrazy, a więc zaczynamy!
Jak to określił na pytanie fana bohater komiksu, scenarzysta, muzyk i guru kapeli "Tymon & The Transistors", a do tego prezenter - współprowadzący „Poranne Kakao” w radiu Eska ROCK. Na pytanie; „Czy tematyka filmu jest po tylu latach tworzenia nadal aktualna?” Tymon odpowiedział dość oryginalnie: „W zamierzchłych czasach Polski Ludowej, kiedy nie było Coca-Coli, wody w 50-ciu smakach i innych koktajli Mołotowa, to na kaca ratunek był jeden – sok z ogórków kiszonych. To się nie zmieniło i show biznes także się nie zmienił, kilka lat od napisania scenariusza niczego nie zmienia. Lata melanży, trzy dekady w branży dają mi prawo do takiej oceny”. A jak oceniłem ten tytuł? Zapraszam do lektury.

„Polskie gówno” zaczyna się całkiem nie sympatycznie, szczególnie dla kapeli „Tranzystory” przy wymownym kawałku „Zero na koncie”. Pusta sala, a na niej jeden pijany leming, który na stwierdzenie lidera kapeli Jerzego Bydgoszcza (JB alter ego „Tymona”) - „Człowieku my tu gramy tylko dla Ciebie”, odpowiada „ Chce mi się siku”, na co „JB” - „Co my mamy zrobić?” na co gościu – „Nie wiem”! Sama ta scenka ustawia cały komiks i kolejne sytuacje. Jest to notoryczne upadanie na dno muzycznej kariery i chyba człowieczeństwa. Mamy zatem do czynienia z kłopotami zespołu z Pruszcza Gdańskiego, a także wrogim przejęciem, i wrednym szantażem urzędnika skarbówki, o zapędach menadżerskich, a mowa tu o niejakim Czesławie Skandalu. Gruby wąsaty komornik, który w zamian za przejecie długów i zysków ze sprzedaży biletów postanawia zostać menedżerem zespołu "Tranzystory", przypomina wypisz wymaluj bohatera z komiksów o „Gangu Wąsaczy” autorstwa Marka Lachowicza. Wiele jest w tym komiksie budowania negatywnych stereotypów dotyczących naszej nacji.

Zespół rusza w trasę po Polsce z piękną głową konia na dachu. Parafrazując słowa ze sceny filmu „Rejs”, koń by się uśmiał „ichacha, ichacha”. Zaczyna się ich granie za 100 pln, obiad, lub za wachę do auta, a do tego koncentrowanie dożynkowe w plenerze i na juwenaliach, i ciągłe udowadnianie wartości rynkowej, lecz cały czas na bez ambicyjnych imprezach w disco polowych klimatach. W każdej planszy pojawia się coraz więcej wulgaryzmów i dziwnych, wręcz żenujących pomysłów, a na doklejkę osadzonych w poważnych wątkach np. w syndromie uzależnienia artystów, (ukrytym na przykład pod małpkowaniem, czyli notorycznym piciem wódki w małych butelkach). Pod wszystkim kryje się (chyba) prawda sceniczna, lub po bankietowa, a na pewno pielęgnowanie wspomnianych stereotypów chamskiej, wrednej „polaczkowatości”. Wszystko jest jednak zbyt chaotyczne, napompowane sarkazmem i jak bańka mydlana puste, a do tego pocięte zlasowane i z misz-maszowane. Ten komiks staje się dla „Tymona” manifestem osoby, która chce za dużo powiedzieć naraz, a zarazem manifestacją starego rockendrolowca, jednocześnie obnażającego pseudo-masońskich „naszych, waszych, ich” - muzycznych idoli.

Czytelnik widzi zakłamanie, notoryczne mijanie się z prawdą, całego tego artystycznego środowiska. Jednak to nie jest odkrywcze. Po raz kolejny ktoś chce odkryć tajemnicę Poliszynela. O tych niby rewelacjach wiedział od dawna każdy zdrowo myślący człowiek. Kazik Staszewski dobrze, trafnie określił to w starym kawałku „Artyści”... „ Bo wszyscy artyści to...”.

Jedynym ciekawym tematem - detektywistycznym- może być pokazanie mechanizmów ustawiania „talent showów”, lecz tym zagadnieniem powinny się zając inne organy. Jeśli to prawda? Z resztą organ i organy występują w tym środowisku bardzo często, o czym „nader często” przypomina historia zawarta w komiksie. W zeszycie znajdziesz jeszcze odpowiedź, kto „na wiośle, na fenderku wymiatał”, i dlaczego wygrywa zawsze zespół „Zombie” i jaki jest ich poziom inteligencji. W „Polskim gównie” mamy takie leszcze... wróć postacie, które łatwo rozpoznacie (celebrycka warszawka), ale także fikcyjne odpowiedniki osobowe, celowo użyte do pokazania danego problemu, czy też ludzkich patologicznych zachowań.

Taką postacią w komiksie i w filmie jest zdegenerowany Roman Bloom, którego gra wybitny aktor Jan Peszek, na co dzień świetny, mądry, ludzki gość, nie pchający się na afisz, omijający przerysowane środowisko wzajemnej adoracji. Ten drugoplanowy bohater szef loży masońskiej, ciągnącej wszystkimi członkami show-biznes (parafrazując powiedzenie piłkarzy byle do przodu) jest najjaśniejszym elementem komicznym w komiksowej narracji.

Fabuła komiksu, między innym ze względu na wcześniejsze publikowanie w odcinkach jest dość porwana. Gdzieś po drodze pojawiają się autentycznie zabawne epizody, ale króluje poczucie zażenowania. Włączenie konwencji Bollywoodu i tańca do narracji komiksowej pogłębia ten chaos. Autorzy prezentując i zahaczając o wszystkie kręgi koncertowego piekła zgubili wyrazistą pointe.

Docenić trzeba - konsekwencję Tymona, że po tylu latach doprowadził sprawę do końca, i że jest to komiksowo wizja oryginalna, lecz budowanie wszystkiego na siłę, na wulgaryzmach i powtarzaniu tych samych prostych żartów, i stereotypów najzwyczajniej przejada się. Po połowie komiksu poczujesz czytelniku zmęczenie materiału. Abstrakcyjny humor i brak dalekiego celu, pomimo oparcia na doświadczeniach życiowych nuży. Jeśli chcesz odnieść sukces musisz się sprzedać, układać, zaspokoić zmanierowaną „boobsiastą” gwiazdę estrady, poniżyć przed bożkiem mamony i „lizodupstwa”, zaufać szemranemu menago, który zarobione pieniądze przepuści w kasynie. Czy jest alternatywna, aby pozostać sobą i osiągnąć zamierzone cele? Odpowiedzi nie otrzymasz jednoznacznej... „i nadziei brak na wiatr”.

„Polskie gówno” mówi coś o naszym miałkim show-biznesie, ale złe z balansowanie kontrapunktów i debiutanckie podejście scenarzysty paradoksalnie zbytnio oderwało go i temat od rzeczywistości. Ogromnym atutem komiksu na pewno są rysunki Ryszarda Dąbrowskiego. Piękna, charakterystyczna dla niego karykaturalna, lecz proporcjonalna czysta, cienka kreska przyciąga wzrok. Pomimo, iż album jest wydany w czerni i bieli, jednak żyje kolorami szarości. W „Polskim gównie” według scenariusza Ryszarda Tymańskiego z rysunkami Ryszarda Dąbrowskiego show-biznes wygląda jak z koszmaru nastoletniego światoburcy. Autorzy jednak nikogo nie znokautowali i chyba od złej strony zabrali się do tematu. Zbyt duża jest wydmuszka zaserwowanego pustego sarkazmu, a za mało jest montypythonowskiego humoru, który trzeba czuć! Aczkolwiek czyta się lekko.

autor recenzji:
Dariusz Cybulski
04.03.2015, 20:18

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1091]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5044487
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5044487