Na pierwszy rzut oka „Battling Boy” ma się nijak do profilu Kultury Gniewu. Wydawca przyzwyczaił wszak czytelnika do undergroundowych wydawnictw, ambitnych powieści graficznych oraz artystycznych eksperymentów. A komiks Paula Pope’a to zupełnie inna para kaloszy. To opowieść… superbohaterska. Na pierwszy rzut oka.
Arcopolis straciło właśnie swojego obrońcę. Haggard West – superbohater z sąsiedztwa - został pokonany przez zgraję potworów dowodzoną przez niejakiego Sadisto. Czy nic już nie pomoże spokojnym mieszkańcom pogrążającego się w coraz większym chaosie Arcopolis? Nic z tych rzeczy. Oto nagle na horyzoncie pojawia się on. Pojawia się Battling Boy! Przybysz z „ukrytego złocistego wymiaru zawieszonego pomiędzy lśniącymi chmurami”. Młody Bóg zesłany tu przez rodziców w dzień przemiany. Wyposażony w niewidzialną kartę kredytową, plan miasta, klucze do nowego lokum, „Encyklopedię potworności”, pelerynę podróżną a także komplet dwunastu koszulek utkanych na ognistych krosnach lodowego giganta z najcieńszej nici króla pająków. Koszulek niezwykłych - z nadrukami wizerunków zwierząt i stworów (to m.in. ciekawski orangutan, przebiegły lis, majestatyczny gryf, zimnooki tyranozaur, polna mysz czy młody wilk) ze sproszkowanej księżycowej posoki.
„Battling Boy” to opowieść superbohaterska z przymrużeniem oka. Na chwilę przed podróżą w nieznane bohater słyszy: - Ludzie zginą, ich krew wsiąknie w piach. Pomiędzy spękanymi płytami chodnikowymi wyrosną chaszcze. Czterej potworni jeźdźcy będą mieli swoje święto. Chyba, że uda ci się zwyciężyć.
Czterej jeźdźcy apokalipsy to jedno z nawiązań. Znajdziemy w komiksie Pope’a też nawiązania do mitologii i Bogów, którzy uchowali się w równoległym do naszego świecie. W trakcie lektury miałem też jeszcze skojarzenia z bisleyowskim Lobo oraz z japońskimi filmami z Godzillą. Destrukcja w „Battling Boy’u” postępuje z podobną prędkością, a Humbaba - pożerający auta potwór, który gra władzom Arcopolis na nosie - ma w sobie coś z dalekowschodniego stwora. I jeszcze jedno skojarzenie. Mały Książę! Niewinny (super)bohater naiwnością przypominał mi nie wiedzieć czemu postać wykreowaną przez Antoine'a de Saint Exupery’ego!
Pojawienie się nieznanego bohatera – miotającego piorunami - wprowadza włodarzy Arcopolis w zakłopotanie. Wprawdzie dostają chłoptasia, któremu udaje się pokonać Humbabę (spełnia się więc ich marzenie, by miasto miało swojego nowego obrońcę), ale z drugiej strony chcieliby coś o nim wiedzieć. Zamiast tego mają kolejną zagadkę. Kolejną po czających się po kanałach i ciemnych zakamarkach porywających ludzi potworach.
I tylko szkoda, że „Battling Boy” kończy się po coś koło 200 planszach zaś czytelnik zostaje zawieszony w próżni. Wie, że bohater ma przecież jeszcze kilka niezwykłych koszulek. Wie, że zaraz obok niego pojawi się córka poprzedniego bohatera - Haggarda Westa. Jest przecież też gdzieś pod ręką Miss Nastolatek. Są mieszkańcy, są władze, są potwory. Co wyjdzie z tej układanki? Jestem straszennie tego ciekaw.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.