Komiks „zaczyna się dzień po katastrofie w Czarnobylu sielankową sceną snu starszego pana w hamaku.” Nie jest to jednak komiks o katastrofie czarnobylskiej elektrowni atomowej. To komiks o starszym panu właśnie, który rozmyśla, marzy, po prostu żyje.
Ów „starszy pan” to ten łysy koleś z wąsem, który spogląda na nas z okładki. To i mi bohater… Raczej antybohater. No bo kto chciałby czytać o perypetiach grubasa, którego – takie można odnieść wrażenie – ulubionym zajęciem jest ucinanie drzemki w fotelu? Grubasa mieszkającego gdzieś na dalekiej północy, w drewnianej chatce (proszę zajrzeć pod obwolutę, czeka tam niespodzianka :) z blaszanym kurkiem na dachu i niewielkim ogródkiem wokół? A jednak. Tommi Musturi z Finlandii postanowił, że to właśnie on stanie się głównym bohaterem „Księgi Pana Nadziei”. Ryzykowne.
„Księga Pana Nadziei” to pięcioczęściowa historia o najprostszych potrzebach. No bo co jest potrzebne w Skandynawii? Wystarczy napalić w piecu, wyskoczyć na ryby, spędzić kilka chwil w saunie, upiec ciasto, wybrać się na spacer po lesie, zebrać nieco grzybów lub zgrabić liście w ogrodzie. Banał? Banał. Podobnie jak gapienie się chmury i wyobrażanie sobie cóż też przedstawiają. Nadal banał? Banał. Ale jaki piękny! Podobnie jak rozważania naszego bohatera, który stając się coraz starszym i czując, że jest mu już bliżej niż dalej, zaczyna powoli robić sobie rachunek sumienia. Zaczyna wspominać czasy, gdy poznał swą żonę, gdy hippisował, zakładał zespół. Zaczyna też filozofować – cieszyć się właśnie z małych rzeczy, żyć niespiesznie, by to co robi, sprawiało mu przyjemność. A jednocześnie nie przestaje marzyć.
Nie przestaje też śnić o WIELKICH rzeczach. To właśnie w trakcie drzemek - np. w oczekiwaniu na pyszny kawałek ciasta - staje się superbohaterem. Staje się kowbojem na Dzikim Zachodzie (cała trzecia historia traktuje o „wyprawie” za ocean), Fredem Flinstonem albo tym, który wygrywa w karty ze śmiercią. Ale jednocześnie boi się, że w pewnej chwili zostanie sam. W tej swojej małej chatce stojącej gdzieś na pustkowiu.
Tommi Musturi w swym komiksie pokazuje czytelnikowi kawałek swej ojczyzny. Pokazuje Finlandię z jej pustkowiem, szaloną przyrodą, długim latem i równie długą zimą. I choć „Księga Pana Nadziei” nie jest komiksem realistycznym, to celnie pokazuje zwykłych ludzi z ich codziennością.
Powiem szczerze, że przygotowany przez Timofa albumik jest bardzo miłym zaskoczeniem. Jego lektura prowokuje do postawienia sobie pytania: Czy warto się spieszyć? Czy nie lepiej zatrzymać się, odetchnąć głębiej, popatrzeć w chmury? Czy nie lepiej skupić się na rzeczach naprawdę ważnych? Czy nie lepiej po prostu żyć?
|
autor recenzji:
Mamoń
14.04.2015, 21:26 |