|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

854
Z archiwum Jerzego Wróblewskiego #7 - Kapitan Jasny [2015]
seria / numer:
tytuł:
Kapitan Jasny
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
295 x 210 mm
rodzaj papieru:
kredowy
rodzaj oprawy:
miękka
rodzaj druku:
czarno-biały
liczba stron:
40
wydawca polski / rok wydania:
Ongrys 2015
wydawca oryginału:
nie dotyczy
cena:
24,90 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [1]:

Od lat zalewani jesteśmy mnóstwem wyśmienitych komiksów ze świata. Aczkolwiek głównie powinniśmy wszyscy zwrócić uwagę na nasz rodzimy rynek. Mamy na nim multum zdolnych artystów - dostęp do znakomitych pozycji historycznych, obyczajowych, satyrycznych, super-hero i innej maści. Od kilku lat przybliżane są także najstarsze dzieła legend polskiego komiksu. Dzięki serii z „Archiwum Jerzego Wróblewskiego” (z wydawnictwa Ongrys) oraz determinacji grupki pasjonatów współpracujących z edytorem, możemy cieszyć się odnowionymi, a do tego bardzo unikatowymi (nieznanymi) pracami Mistrza z Bydgoszczy.

Zbiorczy zeszyt o przygodach „Kapitana Jasnego”, to siódma odsłona kolekcji z „Archiwum”. Tym razem dostajemy w swoje ręce dwie historie opublikowane pierwotnie w „Dzienniku Wieczornym” od 4 czerwca do 16 lipca 1974 r.(„Złota Doxa”) oraz od 24 lipca do 29 sierpnia 1974 r. („Kryptonim Pająk”). Obie stworzone przez Jerzego Wróblewskiego razem z Andrzejem Białoszyckim. Tym samym scenarzystą, który w późniejszych latach zrobił świetne kolorowe zeszyty z Andrzejem Olafem Nowakowskim; trylogię westernową „Zemsta Harpera” oraz „Wilcze imperium”: na motywach powieści "Wilk" Tadeusza Kosteckiego. W owym czasie (1973-1974) razem z Wróblewskim wykonał już dla „Dziennika Wieczornego” western „Leworęki”. Aczkolwiek w tym zeszycie z „Archiwum” przeczytasz historię o sznycie sensacyjno-szpiegowskim, (którą nacechowano komunistyczną propagandą).

Czy takie zestawienie tematyczne jest godne uwagi i może być interesujące? Jak najbardziej! Dlaczego tak uważam? Szczegóły już za momencik. Zapraszam do lektury.

Z historyjkami drukowanymi w bydgoskiej popołudniówce było podobnie jak z nowelkami w odcinkach, które często były pisane” na prędce”. Bardzo rzadko pojawiały się wielkie przemyślane i rozbudowane opowieści. Stawiano na rozrywkę i najczęściej były to historie, w których artyści mieli wolną rękę. Aczkolwiek, tym razem było inaczej. „Złota Doxa” i „Kryptonim Pająk” są opowieściami milicyjnymi. W których główne skrzypce gra kapitan Jasny, oficer z komendy bydgoskiej MO, ściśle współpracując z Urzędem Bezpieczeństwa. Na jego drodze nie staje szajka klasycznych złodziei i rabusiów, kierowanych przez bezwzględnego szefa. Co to - to nie!!! Nie tym razem! On musi zmierzyć się z „agentami wrednych kapitalistycznych sił amerykańskich i zachodnioniemieckich, które szpiegują i niszczą wszelakie dobra wielkiej i pięknej, i miodem płynącej komunistycznej ojczyzny, a do tego pragnących zmienić granice na Odrze, a do tego jeszcze rozsiewających stonkę. Przez TYCH sabotażystów - jest bieda, brak dobrobytu, a kraj nierównomiernie się rozwija”.

Nasz Kapitan Jasny działa sprawnie (pif i paf), zastawia pułapki (u dentysty). Ryzykując życie dołącza do bandy szpiegów. Akcja obu komiksów mknie bez zastanowienia, a jedynie nasz „Kapitan z Bydgoszczy”, gościu od zadań specjalnych unieszkodliwi wszystkich agentów wysłanych z zachodnioniemieckiego Pullach. Czy ktoś pokrzyżuje mu plany? Jakich środków użyje, aby złapać bandę rewizjonistów? O tym przekonasz się sam/a (po lekturze).

Co interesujące najnowsza odsłona z „Archiwum” ma poukrywanych wiele poważnych smaczków (w tym historycznych), przez co jest bardzo interesującą pod wieloma względami.

Po pierwsze wydźwięk samego komiksu jest "wypisz wymaluj", czystą propagandą i pokazem (na zlecenie UB) pielęgnowania nienawiści i fobii przeciwko Niemcom. Dającym wyraz w ścieraniu się stanu ducha i wartości tamtejszego ludu („ społeczeństwa betonu przy tzw. korycie”).

Na jednej szali (od strony betonu komunistycznego), w tamtym czasie pojawiały się filmy o szpiegach, sabotażystach (np. „Niedaleko Warszawy”, „Kariera”, „Hasło korn”), w których prezentowano morderczą walkę Urzędu Bezpieczeństwa z wszelkiej maści imperialistycznymi zdrajcami, agentami Zachodu i podkopującymi nasz kraj. Z drugiej strony - życie codzienne i rzeczywistość (czyli „bieda co, aż piszczy”). A po tej stronie barykady codziennego żywota pojawia się w 1966 roku słynny list biskupów (napisany przez Arcybiskupa Wrocławskiego Bolesława Kominka do narodu Niemieckiego), w którym wypowiedziano fundamentalne zdanie „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Orędzie, którego celem było stworzenie warunków do pojednania niemiecko-polskiego zostało bardzo wrednie wykorzystane przez propagandę komunistyczną przeciwko Kościołowi.

W 1974 roku, gdy powstały oba komiksy, większość ludzi (masowo) zaczęła w tej sprawie przechodzić na stronę kościelną. Opisywana publikacja, a zarazem kolorowy zeszyt w popołudniowej gazecie, (co jest paradoksem, zresztą niejedynym w PRLu) uważany przez tych samych komunistów, jako zgniłe dziecko kapitalistów, miał teraz pomóc im w walce z wartościami katolickimi. Na szczęście polski naród zawsze miał swój rozum, i im bardziej coś było ideologicznie promowane, tym bardziej był do tematu ostrożniejszy.

Jak się okazało w praktyce, plany watażków z Komitetu Centralnego, a wykonanie ich, to dwie różne sprawy. Szczególnie, gdy za sterami stoi "najzdolniejszy polski rysownik komiksów, który ma bardzo charakterystyczną kreskę, nieco podobną do twórców komiksów amerykańskich”.

Scenarzysta i rysownik uwzględnili zalecenia z Urzędów, a położyli (temat) - nacisk na warstwę sensacji. Udało im się w tych opowieściach obrazkowych, wręcz pokazać paranoję nachalnego szukania wszędzie, za każdym winklem szpiegów, chowających się w każdym lesie i każdym ogródku, pałających zemstą i płacących za sabotaż złotymi zegarkami. Czytając miałem wrażenie, iż jest tu ukryty raczej pokrętny podtekst, jak z radzieckiej bajki o „Wilku i zającu”.

Kolejną ważną sprawą jest to, iż Jerzy Wróblewski w pewien sposób potraktował to zlecenie jak spin-off do „Kapitana Żbika”. Autor pomyślał, „co mi tam poćwiczę sobie przed kolejnym Żbikiem”. Wróblewski był już wtedy etatowym rysownikiem tego cyklu. Miał na swoim koncie pięć numerów tej kultowej serii, i zabierał się za jakże podobny w temacie " Kryptonim Walizka". Akcja dzieje się w tym samym czasie, bohaterowie są podobni, a w każdej chwili może przyjść szyfrogram od innego oficera z Komendy Głównej w Warszawie. Dlatego w siódmy zeszyt z "Archiwum" powinni zaopatrzyć się fani Żbika.

Kontynuując analizę. Nie raz miałem wrażenie, że Jerzy Wróblewski wplótł w kadry niewykorzystane rysunki (kadry) z „Podziemnego frontu”. Szczególnie widoczne jest to w drugiej historyjce, w której graficzki (jakby pomniejszone) zostały podane czytelnikowi w tym samym wyrazie artystycznym co we wspominanej wojennej serii.

Dzięki specyfice (precyzji prac) mistrza z Bydgoszczy, ten albumik - autentycznie - nie zestarzał się! Choć trzeba przyznać szczerze, że scenarzysta w kilku miejscach, także nie popisał się. Na szczęście owe - kilka niuansików nie psuje oceny.

Czytając ma się wrażenie obcowania z niezwykłą podróżą przez trudne czasy. W której po raz kolejny autorzy pokazali w jaki swobodny sposób potrafili poradzić sobie z ograniczeniami epoki. Gdy reguły życia w nakazach, rozkazach, w propagandzie i w cenzurze mocno dawały w kość, trzeba było przeciwdziałać, być bardzo pomysłowym i zaradnym. Dzięki czemu artyści z tego okresu byli tak wszechstronni. Bez kłopotu przeskakiwali pomiędzy stylistykami, bez straty jakości dla każdej z nich. Najzdolniejszym wśród nich był Jerzy Wróblewski! On zawsze znajdował swoją amerykańską ścieżkę!

Pozytywny efekt osądu tej publikacji, potęgują także względy edytorskie.
Mianowicie, i także ta odsłona cyklu, została perfekcyjnie odnowiona. Zadbano o każdy element rzemiosła. Dobrano idealny papier do wydruków, przez co prace wyglądają jakby co dopiero zostały narysowane, a przecież mają na "swoim karku" tyle latek. Dodatkowo ekipa redakcyjna zdecydowała się dokonać przemeblowania oryginalnego materiału poprzez przeniesienie tekstów spod kadrów w przestrzeń dymków. Dzięki czemu publikacja się uwspółcześniła i przede wszystkim zwiększyła się jej czytelność!

W siódmym tomie „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” znajdziesz jeszcze genialne i przezabawne humoreski, żarty rysunkowe, które zaprezentowane zostały w pełnej krasie na wystawie w czasie tegorocznego Bydgoskiego Konwentu Komiksu i Gier. Gwarantuje Ci, że po ich lekturze dowiesz się - gdzie stały samochody w Polsce Ludowej, i gdzie o której godzinie można było „nabyć napój Borygo". Zostanie przed Tobą odkryte, „dlaczego Zenon miał być dzielny”! Śmiechy-chichy murowane!

Zdecydowanie polecam!

autor recenzji:
Dariusz Cybulski
24.09.2015, 17:19

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1088]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5039767
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5039767