„Nazywam się Lisa. Zbieram dziwne kości i kamyki. Lubię zanurzać się w pięknie, które daje nam natura, aby uciec od domowej rutyny. Z dala od rad mojej matki chrzestnej i dziecinnych kawałów jej syna. Z dala od śmiechu bawiących się razem dzieci. Z dala od przepaści, jaka mnie dzieli od ojca. A przede wszystkim z dala od pustki, jaką pozostawiła śmierć mojej matki. Nazywam się Lisa i zbieram ładne rzeczy.” Takimi słowami zaczyna się komiks „Tysiąc sztormów”.
To najnowsza, jeszcze „ciepła” produkcja Tony’ego Sandovala. Dla fanów jego twórczości – są tacy, sam się do nich zaliczam śledząc i zachwycając się kolejnymi dokonaniami Meksykanina – ten wstęp wystarczy. Zakładam jednak, iż tekst ten trafić może też do tych, którym nazwisko Sandoval nic jeszcze nie mówi. Ma więc zachęcić, by skusić się na wizytę w świecie demonów, śmierci i turpistycznych bohaterów (hm, zastanawiam się, czy to co przed chwilą napisałem nie powinno być skasowane, no bo co to za zachęta?). Tak właśnie w jego komiksach jest. Rządzą demony, a na planszach pojawiają się bohaterowie, którym bliżej do śmierci niż życia. No bo Sandoval to specyficzny twórca. Zanurzony w klimatach „death”. Takie są też jego prace. Mroczne, depresyjne. Ale wciągające!
Lisa z „Tysiąca sztormów” nazywana jest przez rówieśników czarownicą. To dlatego, że zamiast przesiadywać z nimi, woli wędrować po łąkach. Przemierzać je w poszukiwaniu porzuconych kostek, dziwnych kamieni. Przemierzać, by nagle odkryć drzewo przejścia - wrota do równoległego świata. Przekraczając je, staje się – tak ją sobie nazwałem – Alicją w krainie mroku. Właśnie Kimś na podobieństwo Alicji z książki Lewisa Carrolla. Kimś, kto nagle musi odnaleźć się w zupełnie innej, nowej rzeczywistości. Jest aniołem i diabłem w jednym. Spokojną dziewczyna żyjącą w swoim świecie i diablicą, która z mieczem staje przeciw demonom. Przeciwko istnemu diabłowi na latającym wężu szukającemu w naszym świecie złodzieja jego zębów.
Ale Sandoval rysuje nie tylko demony. Próbuje rozgryźć samotnych, zamkniętych w sobie ludzi. Taka jest wędrująca po łąkach Lisa. Takie były Agnieszka i Mila – lis oraz wąż wodny w masce królika - z komiksu „Wąż wodny”. Taki jest Id, bohater komiksu „Doomboy”, który wysyła w niebo doommetalowe dźwięki. Można rzec, że Sandoval pokazuje nam znów podobną historię. Znów pokazuje zagubionych bohaterów. Ale znów wciąga w nią czytelnika. Znów czaruje nas grafikami. Demonicznymi akwarelkami, przykurzonymi kolorami, zaskakującą fabułą.
|
autor recenzji:
Mamoń
02.07.2015, 21:56 |