Podczas gdy pierwszy tom był całkowicie opowieścią o tematyce noir, tom Arktyczni przenosi akcję do zaniedbanego, biednego miasteczka, w którym zamknięto fabryki i szerzy się bieda. Blacksad szuka zaginionej czarnej dziewczynki w bardzo napiętym rasowo środowisku, zajmując się zarówno gangiem „czarnej władzy”, jak i kimś podobnym do Ku-Klux Klanu. Okazuje się, że w mieście rządzonym przez niedźwiedzia polarnego i białego tygrysa (z powodu koloru futra wiadomo – oni są ci „biali”) porwanie czarnego dziecka ma głębsze znaczenie niż zwykły kidnaping dla okupu. Ba, nikt, nawet matka, za bardzo nie kwapi się, by szukać dziecka. Tylko o ile policja jest sterowana przez białofutrych, tak już matka czegoś się lęka. Czego? Tego już musi dowiedzieć się nasz czarny kocur, bo tylko wtedy będzie mógł znaleźć dziecko.
To prowokujący do myślenia początek fabuły, z dużym potencjałem do zbadania relacji społecznych, nienawiści i hipokryzji oraz zajęcia się bardzo ciężkimi tematami. To też temat obecnie niezwykle aktualny!
Jednak komiks nigdy nie wykorzystuje tematu do głębszego zastanowienia się nad nim. To nic więcej jak tylko narzędzie fabularne, co ostatecznie okazuje się zarówno zbyt przewidywalne, jak i nieco rozczarowujące. W rezultacie mniejszy nacisk kładzie się na rozwój postaci Blacksada, a jeszcze mniej uwagi na jego motywy i refleksje. To mniej osobista historia. A szkoda.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.